Rio 2016: Dyskobole szykują się do skoku na podium [ZDJĘCIA]

2016-06-07 4:00

Przed rokiem obaj zdobyli medale mistrzostw świata w Pekinie. W tym sezonie obaj wygrali już mityngi Diamentowej Ligi i pokonali mistrza olimpijskiego - Niemca Roberta Hartinga. Marzy im się wspólne podium olimpijskie. Piotr Małachowski (33 l.) z wynikiem 68,15 m przewodzi światowej tabeli w rzucie dyskiem. Robert Urbanek (29 l.) jeszcze nie wykorzystał swoich wielkich możliwości. Na razie rzucił 65,13 m.

- Tylko wróżka może przepowiedzieć, czy obaj mogą zdobyć medale w Rio - mówi ze śmiechem ich trener Witold Suski (68 l.). - Poziom konkurencji w roku olimpijskim będzie wyższy niż w poprzednich latach. Ale ja muszę wierzyć w moich chłopaków, bo ciężko pracują i są bardzo zmotywowani. Są lepsi niż w minionych sezonach. Tylko boję się trochę o zdrowie Piotra i o bolące go kolano. To sprawa przeciążenia organizmu po jedenastu latach na światowym poziomie.

Sam Małachowski nie zachłystuje się tym, co prezentuje w tym roku na rzutni. Wie, że rywale są groźni, a najgroźniejszy z nich, mistrz olimpijski Niemiec Robert Harting, jeszcze nie stanął na starcie. Mistrz świata wyklucza jednak poważniejsze zabiegi medyczne przed końcem sezonu.

- Czuję, że jestem lepszy niż w poprzednich sezonach i trzeba to wykorzystać - mówi Małachowski. - A moim atutem jest też wspólne trenowanie z Robertem Urbankiem. On zresztą przewyższa mnie pod względem siły i skoczności, tylko nie potrafi się "sprzedać" w zawodach. I popełnia błędy techniczne. Gdyby nie to, powinien regularnie rzucać po 68 metrów. Ale pewnie w końcu się przełamie. Jest duża szansa, byśmy obaj znaleźli się na podium w Rio. Tylko że kandydatów do tego podium jest więcej niż dziesięciu...

Urbanek w olimpijskim debiucie w Londynie 2012 spalił się psychicznie i nie przeszedł eliminacji. Teraz jest brązowym medalistą ME 2014 i MŚ 2015. I ma receptę na to, by psychika nie była już jego słabością.

- Staram się nie traktować tego sezonu jako czegoś wyjątkowego. Nie nakręcam się - wyjawia. - Ale też czuję, że jestem lepszy niż rok temu i że zmniejszyłem dystans do Piotrka. Tylko że na zawodach jeszcze nie udaje mi się pójść na maksa w obrotach. Często wypadam z koła.

Trener Suski nie kryje, że podczas treningów obaj podopieczni niemal idą łeb w łeb. - Robert bardzo się podciągnął, uwierzył w siebie. Jego walor to długie ramiona. Poprawił technikę - mówi szkoleniowiec medalistów. - A atut Piotrka to szybkie nogi, nawet przy bolącym kolanie. No i psychika prawdziwego wojownika, a nawet hazardzisty, kiedy trzeba.

Najnowsze