Paweł Fajdek zapłacił medalem za taksówkę?! Menedżer zdementował plotki

2015-08-25 17:35

Paweł Fajdek długo świętował obronę tytułu mistrza świata na mistrzostwach świata w Pekinie. Tak długo i intensywnie, że do hotelu wrócił bez złotego medalu. On twierdzi, że po prostu zostawił go w taksówce, sam kierowca mówi, że polski młociarz krążkiem... zapłacił za kurs. Złoto odzyskała w końcu chińska policja!

Powody do świętowania były - Fajdek obronił tytuł z Moskwy (2013) i został drugim polskim lekkoetletą w historii (po Robercie Korzeniowskim), który zdobył dwa złote medale na dwóch kolejnych czempionatach. Fajdek z ekipą, i medalem, świętował na oficjalnym przyjęciu. Do hotelu dotarł późno w nocy i wtedy okazało się, że nie ma medalu!

Mistrz twierdzi, że taksówkarz chciał mieć zdjęcie z medalem i trofeum przez przypadek zostało w samochodzie (CZYTAJ WIĘCEJ). Inaczej piszą jednak lokalne media, na które powołuje się hiszpański "AS" (CZYTAJ TUTAJ) Czytamy, że Fajdek balował tak mocno, że dla żartu zapłacił medalem taksówkarzowi. Tak właśnie twierdzi kierowca. Gdy zorientowano się, że mistrz został "ogołocony", sprawę zgłoszono policji. Odnaleziono taksówkarza i o 4.30 rano Fajdek odzyskał złoto.

Wersji mediów zaprzecza menadżer młociarza, Czesław Zapała. - Medal został w taksówce. Pan taksówkarz był zachwycony i robił sobie zdjęcie z Pawłem i medalem. W tym całym zamieszaniu krążek został po prostu w taksówce. Nie wiem, kto tu pisze, że szofer chciał ukraść medal... To jakieś zupełne nieporozumienie. Bzdura. Zadzwoniliśmy do korporacji, sprawdzono monitoring, znaleziono taksówkarza razem z medalem - zaznaczył.

Najnowsze