Tałant Dujszebajew: Drużyna to nie piekarnia!

2016-11-16 3:00

Broniący tytułu najlepszej klubowej drużyny Europy piłkarze ręczni Vive Tauronu Kielce dziś w stolicy Chorwacji walczą w Lidze Mistrzów z HC Zagrzeb. Będzie okazja do rehabilitacji za przegraną aż 34:40 z Vardarem w Skopje. - To nieprawda, że Vive jest w kryzysie! Przegraliśmy w Skopje, ale nie zawsze się wygrywa. Pokażcie mi drużynę, która nigdy nie przegrywa! Vardar to nie słabeusze, lecz ścisła światowa czołówka - odpiera ataki trener Vive i reprezentacji Polski Tałant Dujszebajew (48 l.).

"Super Express": - Przegrana z Vardarem przyszła w fatalnym dla pana momencie. Kilka dni po dwóch porażkach reprezentacji Polski w elim. ME 2018 (z Serbią i Rumunią - przyp. aut.).

Tałant Dujszebajew: - Zachowuję spokój i robię swoje. Skoro jestem taki zły, choć udało nam się z Vive jako z pierwszym zespołem w historii polskiego sportu wygrać Ligę Mistrzów, to może wkrótce ktoś zażąda, żeby zwolnić wszystkich trenerów pracujących w Polsce?! Przecież żaden z nich nie wygrał klubowego mistrzostwa Europy. To jakiś absurd! Do naszego zwycięstwa w Lidze Mistrzów z polskich sportowców takim triumfem mogli się pochwalić tylko Zbigniew Boniek z Juventusem i Jerzy Dudek z Liverpoolem oraz Marcin Lijewski z HSV Hamburg. W maju byłem odpowiednim człowiekiem i nagle stałem się słabym trenerem?!

- Ale zgodzi się pan, że dwie przegrane reprezentacji Polski dostarczyły krytykom dodatkowych argumentów.

- Odbyłem z prezesem ZPRP panem Andrzejem Kraśnickim długą rozmowę. Mamy długofalowy plan i się go trzymamy. Szanuję każdą krytykę, ale powtarzam - rozliczajcie mnie za cztery lata! Teraz potrzebuję cierpliwości i czasu. Przecież bracia Gębalowie, Przybylski, Paczkowski czy Łyżwa dopiero uczą się międzynarodowego handballu. Drużyna to nie piekarnia, gdzie włoży się ciasto do pieca i za kilka minut będzie gotowy chleb. Wkomponowanie nowych graczy w zespół to bardziej czasochłonna i skomplikowana sprawa.

- Wspomniał pan o Krzysztofie Łyżwie. Zarzuca się panu, że w meczu z Rumunią szarpał pan za koszulkę tego zawodnika.

- Nie chciałem mu zrobić krzywdy ani okazać braku szacunku. Krzysiek był biały jak kreda. Musiałem wywołać w nim sportową złość, sprawić, by pokonał tremę i wrócił na boisko gotowy do walki. Dla mnie praca z Polską to wielki zaszczyt. Daję z siebie sto procent i Vive, i reprezentacji. Ale jedna rzecz mi się nie podoba - że wszystko jest albo białe i trenera nosi się na rękach, albo czarne i żąda się jego dymisji.

- Skoro prezes Kraśnicki panu ufa, to kiedy podpisze pan nowy kontrakt z ZPRP?

- W ostatnim czasie i ja, i prezes byliśmy w rozjazdach. To kwestia najbliższych dni. Pan Kraśnicki da znać, a ja stawię się w Warszawie i dopełnimy formalności.

Najnowsze