ME w judo. Katarzyna Kłys: Dobrze, że nie mam kalafiorów na uszach

2017-04-21 20:05

Ponad dwadzieścia lat młodego życia poświęciła japońskiemu sportowi. Utytułowana judoczka Katarzyna Kłys zakończy karierę występem w ME, które od czwartku do niedzieli rozgrywane będą w Warszawie. W niedzielę przypadną jej 31. urodziny. Zawodniczka klubu UKS Judo Kraków ma wystartować w kategorii 70 kg (w piątek) i w turnieju drużynowym (właśnie w niedzielę).

"Super Express": - Pamięta pani jakiś szczególny prezent urodzinowy z przeszłości?

Katarzyna Kłys: - Odkąd uprawiam sport, urodziny zwykle wypadały przed lub po mistrzostwach Europy, więc superprezentem dla mnie były medale. Będę robiła wszystko, żeby na koniec wzbogacić kolekcję.

- Pewnie ten występ ma charakter szczególny?

- Wyjątkowy, bo ostatni. Ale podchodzę do niego spokojnie. Nie napinam się, że muszę coś pokazać. Lata napinania się już minęły. Kończę karierę, bo organizm czuje już wiek, bo coraz trudniej o mobilizację, a i organizacja wyjazdów na zgrupowania z trzyletnim synem wymaga sporo zabiegów. Planuję też powiększenie rodziny.

- Na ile uprawianie judo zmieniło pani osobowość?

- Chyba nie zmieniło. Zaczęłam jako dziecko. Nieobecność na treningu była dla mnie największą karą. Tak jest i dzisiaj.

- Lata na macie mogły kosztować jednak sporo zdrowia.

- Dookoła pełno jest złamań, zerwań, innych kontuzji. Nawet mąż przeszedł pięciokrotną rekonstrukcję jednej z nóg. A ja? Ot, dwie artroskopie stawów i tyle. "Kalafiorów" na uszach nie mam, a palce nie są powykrzywiane. Uchowałam się.

Najnowsze