Michał Listkiewicz

i

Autor: East News

Michał Listkiewicz: To profanacja hymnu

2016-01-06 18:40

W dyskusji o racach na stadionach długo byłem życzliwie neutralny. Od Sylwestra nienawidzę handlarzy fajerwerków.  Mój syn leży w szpitalu z poparzona twarzą, a przyjaciel stracił ucho, bo jakiś debil rzucił w niego racą. Chińskie badziewie sprzedawane bez państwowej kontroli jest równie groźne jak dopalacze - zaczyna swój felieton w "Super Expressie" Michał Listkiewicz.

Używanie  bez umiaru to grzech, nawet jeśli chodzi o Hymn Narodowy. Dyrektor radiowej Jedynki zarządził granie hymnu co godzinę. To jego protest wobec polityki PIS. Raczej brak szacunku dla Mazurka Dąbrowskiego, instrumentalne traktowanie dobra narodowego. Podobnie zachowują się niektórzy kibice intonując ni z gruszki ni z pietruszki hymn w czasie meczu. Nigdy się do nich nie przyłączam, dla mnie "Jeszcze Polska nie zginęła" to świętość, którą trzeba szanować. Wycie po paru piwach na stadionie przypomina "protest" dyrektora Dąbrowy.

Polskie szczypiornistki dostały po 5 tysięcy złotych za czwarte miejsce w świecie a ich kolegom z Warszawianki zlikwidowano drużynę bo w 2-milionowym mieście zabrakło pięciuset złotych na zawodnika. Tyle dostanie teraz każdy Polak za spłodzenie potomka. Byle kopacz w piłkarskiej ekstraklasie zarabia tyle co cała czwarta drużyna świata. Gdyby jeszcze przyciągał tłumy na trybuny... Na Węgrzech firmy mają duże ulgi podatkowe gdy sponsorują jedną z ośmiu czołowych dyscyplin sportu. U nas za sponsorowanie można mieć co najwyżej kłopoty z fiskusem. Finansowych problemów nie mają Justyna Kowalczyk ani jej szef Apoloniusz Tajner. Reklamują co się da na potęgę, jak kiedyś armada trenera Engela zupki w proszku. Nie zazdroszczę, ale wolałbym by zarabiali dzięki odnoszonym sukcesom sportowym. Z nim ostatnio cieniutko, niestety.

Nasi Partnerzy polecają
Najnowsze