Bartłomiej Lemański: Przy kolegach czułem się malutki

2017-06-23 4:00

Przebojem wdarł się do pierwszej szóstki reprezentacji siatkarzy, gdzie konkurencja - szczególnie na pozycji środkowego - zawsze była zażarta. Zaledwie 21-letni, mający aż 217 cm wzrostu gigant Bartłomiej Lemański był najlepiej blokującym Polakiem w Lidze Światowej obok Dawida Konarskiego. Grał ze swobodą i choć popełniał błędy, to już widać, że wychowanek warszawskiego Metra jest przyszłością kadry narodowej.

Polacy nie awansowali do Final Six LŚ w Kurytybie i niebawem rozpoczną przygotowania do docelowej imprezy sezonu - mistrzostw Europy, rozgrywanych w naszym kraju na przełomie sierpnia i września. Tymczasem "Leman" opowiada nam o wrażeniach z prestiżowych rozgrywek, w których po raz pierwszy założył koszulkę seniorskiej reprezentacji:

- Nie wyszło, mam nadzieję, że następnym razem się uda. W każdym elemencie czegoś nam brakuje, każdy wie, co musi poprawić indywidualnie. Jako drużyna też będziemy nad tym pracować i zobaczymy, co z tego wyjdzie na mistrzostwach Europy. Nie możemy się usprawiedliwiać krótkim okresem treningów czy brakiem zgrania. Niedosyt pozostaje, ważne, jakie wnioski wyciągniemy. A na co nas stać? Na mistrzostwo!

- Cieszę się, że miałem tyle okazji do grania i zagrałem prawie wszystkie mecze w pełnym wymiarze. Uważam, że już dużo się nauczyłem i że mogę się nadal rozwijać. Czy mam stałe miejsce w szóstce reprezentacji? Spokojnie, jeszcze nie, miałem po prostu kilka okazji zaprezentowania się. Dziewięć spotkań rozegranych w Lidze Światowej to jeszcze nie powód, by nazywać mnie szóstkowym siatkarzem.

- Przejście na wyższy poziom grania był bardzo ciężki, To już nie reprezentacja juniorska czy PlusLiga. Na początku treningi były trudne, potem trochę się oswoiłem. Przy kolegach czułem się... malutki. Chłopaki przyjęli mnie dobrze, zaaklimatyzowałem się szybko, jesteśmy zżyci. Mogę zapewnić, że ta drużyna naprawdę jest drużyną. O początkowych trudnościach już nie pamiętam. Zresztą bez ciężkiej pracy nic się nie osiągnie. I dobrze, że w Lidze Światowej nie musieliśmy latać na dłuższych odcinkach, bo podróże samolotem to dla mnie udręka. Ale przyznam, że chętnie pomęczyłbym się jeszcze trochę, byle tylko polecieć do Brazylii na turniej finałowy.

- Trema? Staram się zachować na boisku pokerową twarz, może dlatego nie widać po mnie stresu. Mam też świadomość, że jestem dopiero wprowadzany do reprezentacji i nie ma jeszcze na mnie tak dużego nacisku, poza tym za plecami mam kolegów. Dlatego nie odczuwałem specjalnie presji. Jestem wdzięczny trenerowi De Giorgiemu, że dał mi szansę pokazania się i grania. Mam nadzieję, że udowodniłem mu, co potrafię.

Najnowsze