Grzegorz Bociek nie pęka i zapewnia: Na pewno się nie poddam

2017-01-05 3:00

To wyjątkowy pechowiec. Siatkarz Zaksy Kędzierzyn Grzegorz Bociek (26 l.) jesienią 2014 roku dowiedział się, że cierpi na nowotwór układu limfatycznego. Po 6 miesiącach okazało się, że leczenie przyniosło skutek i zawodnik wrócił do gry. Został mistrzem Polski, jednak w połowie 2016 r. musiał przejść operację kręgosłupa. Po rehabilitacji rozpoczął sezon ligowy, tyle że szczęście nie trwało długo. Niedawno doszło do odnowienia urazu pleców. „Bociuś” jest po kolejnej operacji.

"Super Express": - Czujesz, że prześladuje cię pech?

Grzegorz Bociek: - Myślałem, że limit chorób wyczerpałem nowotworem. Myliłem się, ale co mam zrobić, takie jest życie sportowca, że przytrafiają się kontuzje. W grudniu miałem operację, wszystko się udało, w tych dniach rozpoczynam rehabilitację. Nie wiem, jak szybko wrócę na parkiet, chciałbym jeszcze w tym sezonie. Tym razem liczę, że to już naprawdę moja ostatnia poważna kontuzja w sporcie.

- Ktoś inny by się załamał, ale ty przy każdym kolejnym problemie ze zdrowiem zawsze zachowywałeś optymizm i pozytywne nastawienie. Nawet wtedy, gdy nie było do śmiechu z powodu choroby nowotworowej.

- Jak mogło być inaczej? Przecież czy to nowotwór, czy poważny uraz kręgosłupa, bardzo wiele zależy od pacjenta. Będę miał teraz zabiegi rehabilitacyjne, specjaliści pomogą, ale i tak 90 procent to moja ciężka praca nad powrotem do dyspozycji. Jak komuś się nie chce wyzdrowieć, to nie wyzdrowieje. A ja naprawdę chcę jeszcze wrócić do gry. Na pewno się nie poddam, bo nie powiedziałem w siatkówce ostatniego słowa. Na razie powoli dochodzę do siebie po zabiegu. Mogę chodzić, leżeć, nie powinienem tylko za długo siedzieć. Czeka mnie wzmocnienie i odbudowa nie tylko mięśni kręgosłupa, ale i całego ciała.

- Przez wszystkie te kłopoty uciekała ci też kadra.

- Nic na to nie poradzę, zawsze byłem pod parą, gotowy do walki o miejsce w reprezentacji, ale pojawiały się przeszkody. Nie chcę myśleć w tym momencie o kadrze, bo to daleka droga. Plan jest taki: najpierw powrót na parkiet, potem pokazanie się w lidze, a dopiero wtedy można marzyć o czymś więcej. Jak będzie zdrowie, to wszystko przede mną.

- Selekcjonerem został właśnie twój klubowy trener Ferdinando De Giorgi. Jakie masz doświadczenia z pracy z Włochem?

- Wspaniały człowiek i fachowiec. Wie wszystko o siatkówce od strony teoretycznej, ale i praktycznej, jako były doskonały rozgrywający. Prowadzi treningi, ślęczy przed laptopem, nagrywa zajęcia, wciąż coś poprawia. Żyje siatkówką, zawsze jest w hali przed wszystkimi. Mam wrażenie, że on ciągle pracuje i nie wiem skąd na to wszystko znajduje czas, kiedy odpoczywa, a kiedy śpi. Jego fachowość odczułem na własnej skórze. Na ćwiczeniach z ataku często sam wystawiał mi piłkę. I muszę przyznać, że ten facet wciąż ma talent w palcach.

Najnowsze