Nowy trener kadry, który dopiero od niespełna dwóch tygodni pracuje z Biało-Czerwonymi, nie zaskoczył wyjściowym składem. Wypuścił do walki drużynę z Drzyzgą na rozegraniu, Kurkiem i Kubiakiem na przyjęciu, Konarskim w ataku, Bieńkiem i Lemańskim na środku. Na drobny uraz narzekał Kłos, który w przeciwnym wypadku raczej byłby pewniakiem do podstawowej szóstki. Polacy grali od początku do końca pewnie, rywale nie byli tak zawzięci jak zazwyczaj w meczach o punkty. W poprzednich potyczkach Polska - Iran na boisku wiele razy iskrzyło, tym razem było towarzysko w pełnym tego słowa znaczeniu: temperatura letnia, nikt się z nikim nie kłócił, nie pyskował i nie wykonywał obscenicznych gestów.
W pierwszym secie w czasie przerwy technicznej koledzy z zespołu i kibice pożegnali Krzysztofa Ignaczaka, dla którego był to ostatni, 321. występ w drużynie narodowej. „Igła”, który miał na sobie koszulkę z numerem 321, skończył karierę po ostatnim sezonie, ale organizatorzy specjalnie zaprosili go na spotkanie z Iranem, by mógł odejść na sportową emeryturę przy 12 tysiącach wiwatujących kibiców. Byłych kolegów z kadry oklaskiwał też w sobotni wieczór Mariusz Wlazły, któremu katowicka mekka siatkówki kojarzy się wyjątkowo dobrze: to tu zdobył 3 lata temu złoto mundialu i został najlepszym siatkarzem MŚ.