Zaksa obroni tytuł w PlusLidze? Grzegorz Bociek: Nie damy się zrzucić z tronu!

2016-09-30 4:00

Weszli na szczyt w fantastycznym stylu, w sezonie wygrywali seryjnie, a w finale nie stracili nawet seta. Siatkarze Zaksy Kędzierzyn-Koźle rozpoczynają dziś obronę tytułu w PlusLidze, którą ostatnio zdominowali jak mało kto.

Kędzierzynianie w sezonie 2015/2016 wygrali 23 z 26 spotkań w rundzie zasadniczej, z czego aż 19 razy triumfowali do zera. W finale roznieśli Resovię trzykrotnie po 3:0. W drużynie prowadzonej przez Włocha Ferdinanda De Giorgiego (55 l.) nie zaszły zasadnicze zmiany. Nic dziwnego, że faworyt do złota znowu jest jeden.

- Na tronie jest niezbyt wygodnie - śmieje się w rozmowie z "Super Expressem" Grzegorz Bociek (25 l.), atakujący kędzierzynian. Chodzi mu może bardziej o specjalny fotel, jaki przygotowali organizatorzy przedsezonowej konferencji prasowej, ale nie tylko...

- Wszystkie ekipy w PlusLidze czekają, by zabrać nam ten tron, ale nie zamierzamy się z nim rozstać. Czujemy się mocni, a poza tym została cała ekipa z zeszłego roku, wzmocniona jeszcze Mateuszem Bieńkiem - podkreśla Bociek, który mówi, że kluczem do sukcesów kędzierzynian jest atmosfera.

- Nikt do nikogo nie ma żadnych pretensji, jest wręcz rodzinnie - opowiada Bociek. - Nawet jeśli coś się wydarza, szybko sobie wszystko wyjaśniamy. Fajnie, że jak się przychodzi na trening, można się poczuć się jak u siebie w domu.

Zaksa wygrywała w poprzednim sezonie seryjnie także dlatego, że nie musiała walczyć na dwóch frontach. Tym razem wkroczy do Ligi Mistrzów, w której też chce namieszać. Rozgrywający mistrzów Polski Benjamin Toniutti mówił "SE" w poprzednim sezonie, że jego zespół w takim składzie stać byłoby na sukces w Final Four LM.

- Trudniej będzie bronić tytułu i grać w Lidze Mistrzów - nie ukrywa Bociek. - Wierzę, że trener nas poukłada we właściwy sposób. Wiemy, na co możemy sobie u niego pozwolić, ale czujemy rygor. Mogło się wydawać, że wygraliśmy ligę łatwo, ale nikt nie wie, ile nas to kosztowało wysiłku na treningach. Nie ma co gdybać, mogą się zdarzyć kontuzje i słabsza forma, ale nie chcemy o tym myśleć, podejmujemy walkę. Nikt z szefów nam nie mówi: "Macie wygrać, bo jak nie, to kicha". Sami wiemy, o co gramy.

Najnowsze