Dakar 2016 Rafał Sonik

i

Autor: materiały prasowe

Dakar 2016: Polskim kierowcom padły biegi! Rajd najwyżej w historii!

2016-01-07 11:22

Na trasie czwartego odcinka specjalnego Dakaru 2016 pech dopadł Marka Dąbrowskiego i Jacka Czachora. Awaria skrzyni biegów w Toyocie Hilux zatrzymała załogę ORLEN Team na około siedem godzin. Na szczęście usterkę udało się naprawić, ukończyć etap i Dakar dla Marka i Jacka dalej trwa. Z kłoptami walczy też nasz mistrz na quadzie, Rafał Sonik.

Osiem godzin po najszybszym dziś Stephane Peterhanselu na metę dotarli Marek Dąbrowski i Jacek Czachor. Heroiczna walka z awarią skrzyni biegów zakończyła się naprawieniem auta, choć przez długi czas zanosiło się na to, że to dla nich koniec Dakaru. Nic z tych rzeczy - wszak Jacek  Czachor ukończył wszystkie Dakary, w których startował, a Marek Dąbrowski również jest weteranem tego rajdu.

Dziś Dakar w końcu wjechał wysoko w góry. Na wysokości ponad 3500 m n.p.m. zawodnicy narzekali na samopoczucie oraz słabnące pojazdy. - Na tej wysokości samochód nie miał siły jechać. Auto było dziś dużo słabsze, ale wszyscy zawodnicy mieli te same warunki. Było dość dużo kurzu, co nie jest przyjemne i trudno się wyprzedza rywali. Na szczęście nie mieliśmy żadnych problemów, jechaliśmy dobrym, szybkim tempem. Jesteśmy zadowoleni. Samochód cały i zdrowy, nie mielimy nawet kapcia, więc zostały nam trzy zapasy na jutro - powiedział Kuba Przygoński, który rywalizację na dzisiejszym etapie zakończył na 18 miejscu, a w generalce jest 14.

DAKAR 2016: Drogi kompletnie zniszczone!

- Auto spisywało się dobrze, choć z powodu rozrzedzonego powietrza w niektórych miejscach trochę słabło. Niestety problemy miałem ja. Najpierw musieliśmy stanąć za potrzebą. Kazano nam dużo pić podczas przebywania na tych wysokościach. Ze względu na to, że nie było tak ciepło, jak zwykle na Dakarze, nie pociłem się tak bardzo i po przejechaniu może kilkudziesięciu kilometrów musieliśmy się zatrzymać. Po tym postoju od razu jechało mi się lepiej. Później jednak, może 100 kilometrów przed metą, znowu odczułem wpływ uciążliwej dla organizmu wysokości i zaczęła mnie boleć głowa. Takie są uroki tego rajdu. Potem zaliczyliśmy jeszcze kolejny postój - postawiliśmy na koła Martina Prokopa, który dachował 20 kilometrów przed finiszem - dodał Adam Małysz, 25. na dzisiejszym odcinku i 18. w klasyfikacji generalnej.

Większe problemy sprzętowe miał natomiast Rafał Sonik, dopiero dwunasty na środowym etapie. - Mam problem z uszczelką przy sprzęgle, która przepuszcza olej. We wtorek sprzęgło było przeglądane i częściowo wymieniane, ale dziś znów pojawił się
wyciek. Nie jest duży, ale kapie. W pierwszym dniu maratonu ani przez sekundę nie miałem pewności, czy dojadę do mety. Około 450 km pokonałem z duszą na ramieniu, bo już na dojazdówce zorientowałem się, że jest problem. Na biwaku nie będę niestety w stanie pozbyć się tej usterki, ale mogę zaopatrzyć się w olej i jutro jechać dalej - powiedział quadowiec startujący w barwach ORLEN Team. Po tym  etapie Sonik spadł na siódme miejsce w klasyfikacji generalnej.

Kolejny, piąty etap Dakaru rozpocznie się jeszcze wyżej, ok. 4500 m n.p.m., a później osiągnie rekordową w historii Dakaru wysokość: 4600 m n.p.m. To drugi odcinek maratonu, więc 642 kilometry po bezdrożach (w tym 327 km OS-u) będą ciężką przeprawą dla pojazdów. Dakar wjedzie do Boliwii, jednak zostanie tam tylko do soboty - zdecydowana większość trasy tegorocznego rajdu wiedzie przez Argentynę.

Najnowsze