Marek Cieślak o Gollobie: Wierzę, że Tomek stanie na nogi!

2017-04-28 4:00

Tomasz Gollob (46 l.) pod wodzą trenera Marka Cieślaka (67 l.) zdobył cztery razy złoto drużynowych MŚ na żużlu. Teraz stoczy najtrudniejszy bój - o powrót do sprawności fizycznej po wypadku w Chełmnie. - Nie mogę tego pojąć... Dlaczego Tomek? Złośliwy los postanowił go doświadczyć - mówi nam łamiącym się głosem zszokowany Cieślak.

"Super Express": - Co pan czuł, kiedy dowiedział się o tragedii Golloba?

Marek Cieślak: - Jestem wciąż wstrząśnięty, nie wiem, co powiedzieć. Co czułem? Żeby odpowiedzieć, przytoczę jedną historię. Mojemu koledze niedawno zmarła żona. Młoda babka. I powiedział mi jedno: "Żeby zrozumieć skalę tragedii, która się stała, trzeba ją przeżyć". To samo jest z Tomkiem. My nie jesteśmy w stanie sobie wyobrazić, co on czuje.

- Tyle lat jeździł na żużlu, a strasznej kontuzji doznał na teoretycznie bezpiecznym torze do motocrossu.

- ŚP Jerzy Kulej mówił, że nie ma bokserów z żelazną szczęką, są tylko źle trafieni. Nie ma też ludzi niezniszczalnych. Leigh Adams jeździł na żużlu tyle lat i poza złamanym obojczykiem nie miał żadnej kontuzji. A połamał się po zakończeniu kariery. Tomek też miał niewiele wypadków, bo był tak dobry, że nie przewracał się byle gdzie. Oczywiście, przeleciał nad bandą, złamał palec, ale cztery pozostały mu sprawne.

- Po co Gollobowi był motocross?

- On tak zawsze robił - w dniu meczu brał motocykl i jechał na tor do motocrossu. To była dla niego forma rozgrzewki. Moim hobby jest kolarstwo. I jakby mnie przejechał samochód na drodze, toby powiedzieli: "Po co Cieślakowi ten rower?!". Ciągle się słyszy o wypadkach rowerzystów, ale czy to znaczy, że mam przestać jeździć? To samo było z Tomkiem. Wiedział, że to jest niebezpieczne, ale on to kochał.

- Znaliście się z Gollobem doskonale....

- Oczywiście, nieraz żeśmy się ścięli i trochę boczyli na siebie. Ale takie jest życie, nie może być wszystko cały czas słodkie. On chłop z jajami, ja też, więc to normalne, że czasem mieliśmy konflikt. Ale już za chwilę razem staliśmy na podium i śpiewaliśmy Mazurka Dąbrowskiego.

- Trafiło na twardziela, który nigdy się nie podda?

- Nie wierzę, że mógłby się poddać. Przypomnę historię Tony'ego Briggsa, syna słynnego Barry'ego Briggsa, twórcy dmuchanych band na stadionach. Otóż Tony złamał sobie kręgosłup na odcinku szyjnym i był sparaliżowany od szyi w dół, nie mógł ruszać ani rękami, ani nogami. Po jakimś czasie wrócił do sprawności, mógł na przykład biegać. Są przykłady takich, którzy na całe życie są przykuci do wózka, ale zdarza się też, że ludzie stają na nogi. Oby tak samo było z Tomkiem.

Najnowsze