W poprzednim tygodniu gruchnęła informacja, że Therese Johaug została przyłapana na stosowaniu dopingu. Zawodniczka oczywiście się broniła, udawała niewiniątko i twierdziła, że nie zrobiła nic złego, a całą winę na siebie wziął lekarz norweskiej kadry Fredrik Bendiksen. Przyznał on, że podczas zgrupowania we włoskim Livigno kupił dla 28-latki krem na oparzenia Trofodermin, ale jednocześnie nie miał świadomości, że zawiera on niedozwolony steryd anaboliczny - clostebol.
Sęk w tym, że jak podaje szwedzki dziennik "Aftonbladet" Bendiksen w przeszłości przez osiem lat pracował w... koncernie odpowiadającym za produkcję wspomnianej maści! Był on odpowiedzialny za wprowadzenie jej na norweski rynek, dlatego też wydaje się niemożliwe, by nie wiedział o niedozwolonych substancjach w niej zawartych.
To z kolei oznacza, że albo oszukał Johaug, albo oboje byli doskonale świadomi obecności dopingu w kremie. Ciekawe jest też to, że Bendiksen w 2004 roku pracował jako główny lekarz piłkarskiego zespołu HamKam, a w organizmie jednego z zawodników tego klubu wykryto... obecność niedozwolonego sterydu anabolicznego. Był to pierwszy przypadek dopingu w norweskim futbolu.