"Super Express": - Jest coś na rzeczy z tą ofertą Legii?
Artur Sobiech: - Ja nic o tym nie wiem. Mogę tylko powiedzieć, że Hannover nie pozbył się w przerwie zimowej żadnego kluczowego piłkarza, celem klubu jest bowiem jak najszybszy powrót do Bundesligi. Rozmawiam z Hannoverem o przedłużeniu kontraktu, ale na razie wstrzymuję się z jego podpisaniem.
- Gdyby była ciekawa oferta z Legii, która gra w 1/16 finału Ligi Europy, to co byś zrobił?
- Każdą poważną ofertę należy rozważyć, a już na pewno z drużyny mistrza Polski. Jestem na takim etapie gry w Hannoverze, że rozważam wszystkie oferty, a na końcu z moim menedżerem wybierzemy tę najlepszą. W zasadzie już mogę rozmawiać z innymi klubami, bo w czerwcu kończy mi się kontrakt i jeśli nie podpiszę nowego, to będę wolnym zawodnikiem. To może być karta przetargowa w rozmowach z nowym klubem.
- Szefowie Legii chcą budować drużynę, opierając się na reprezentantach Polski. Już sprowadzono Artura Jędrzejczyka, mówi się o Kamilu Wilczku, może ty.
- O sile Legii powinni stanowić Polacy. W Niemczech też wiele klubów dąży do tego, żeby kadra była w większości niemiecka. Tak jest też w Hannoverze.
- W Niemczech wiedzie ci się raz lepiej, raz gorzej. Dlatego bierzesz pod uwagę powrót do Polski?
- Być może są takie opinie, bo miałem słabą rundę jesienną przez kontuzję na początku sezonu. Ale już jestem zdrowy, w trzech meczach sparingowych strzeliłem cztery gole i przystępuję do rundy rewanżowej z wielkim zapałem i optymizmem. Wierzę, podobnie jak koledzy z zespołu, że zakończymy ją awansem do Bundesligi. Nie chciałbym następnego sezonu grać w 2 lidze, choć jej poziom jest naprawdę wysoki, bo to zamknęłoby mi drogę do reprezentacji. Kilka dni temu dzwonił do mnie asystent selekcjonera Bogdan Zając z pytaniem o moje zdrowie. To bardzo ważne, bo daje dodatkowego kopa przed nowym sezonem.