Mariusz Rumak w Zawiszy Bydgoszcz

i

Autor: -

Ekstraklasa: Plusy i minusy 19. kolejki! Przerwa zimowa, nareszcie!

2014-12-16 11:37

Nareszcie! Ekstraklasa dobiła do szczęśliwego (?) końca! Po 19. kolejce piłkarze ruszają w końcu na urlopy, prezesi klubów jeszcze raz przyjrzą się sytuacji finansowej, a sytuacja w rodzinach prawdziwych kibiców wróci do normy. Kto tuż przed zimą pozwolił sobie na odrobinę boiskowego szaleństwa? Kto się skompromitował? Do kogo można mieć największe pretensje? Zapraszamy na plusy i minusy 19. kolejki Ekstraklasy!

PLUSY

1. Paixao, Paixao... Mila (Śląsk Wrocław - GKS Bełchatów 2:1)

Śląsk wiceliderem na święta! Do Legii wrocławianie tracą trzy punkty, a trzeba wziąć pod uwagę, że taki wynik zrobili z jednym Paixao w składzie. Drugi wrócił dopiero w grudniu - ale z Bełchatowem już strzelił - i teraz wyobraźcie sobie, co to będzie wiosną. Jeden przewodzi w klasyfikacji ligowych snajperów. Drugi królem był rok temu. Razem wyglądają jak polska wersja "Niezniszczalnych". Tylko który to Stallone, a który Statham?

Osobne zdanie należy się Sebastianowi Mili. Zrzucił dziesięć kilo i wskoczył na legendarny "inny poziom" Mateusza Borka. Prosta matematyka. Szesnaście zespołów, dwudziestu chłopa w kadrze, w zaokrągleniu jakieś trzy tony nadwagi na murawach. Odejmując profesjonalistów, beztalencia - jakieś dwie. Ławki się nie wygną, ziemia orbity nie zmieni, a może na wiosnę wreszcie przestaniemy przysypiać na stadionach i przed telewizorami. Także panowie: na święta lekka zupka i walczymy o mistrzostwo świata.

2. Paweł Brożek (Ruch Chorzów - Wisła Kraków 1:2)

Jak tak dalej pójdzie, zostawi za plecami wszystkie ligowe legendy. Brożek. Ten Brożek. Dekadę temu byśmy nie uwierzyli. Z Ruchem znowu strzelił dwa gole i doskoczył na czołówki klasyfikacji strzelców.

Z Wiślakiem zawsze mieliśmy problem. No bo co on tak naprawdę umie? Strzelać? Zwykle wali gdzie popadnie. Gdyby w armii odpowiadał za artylerię, czego by nie dostał, skuteczność miałby na poziomie rosyjskiej Katiuszy. To może drybling? Technika? No nie, odpada. Jakby jeszcze ta piłka miała inny kształt, może. A tak? Typowy fizol. Rozpędzić się, przepchnąć, zastawić. Ale to działa. 113. goli w najwyższej klasie rozgrywkowej. Tak wysoko nie doskoczył nawet Ernest Wilimowski. Robi wrażenie? Jakby jeszcze ktoś wiedział, kim był ten cały Wilimowski...

Frank De Boer: Legia? Mogliśmy trafić gorzej [WIDEO]

3. Ekstraklaso, dziękujemy

Malutki plus dla organizatorów. Za co? Za przerwę zimową. I nie chodzi tu o piłkarzy. Tyle zarabiają, że dla nas mogliby biegać nawet w trakcie syberyjskich mrozów po pas w śniegu.

Gorzej z nami. Kibicami. Ekstraklasa to specyficzna liga. Jak alkohol. Sympatyczna, o ile dawkowana nieregularnie. Inaczej można się załamać.

MINUSY

1. Mariusz Rumak (Podbeskidzie Bielsko-Biała - Zawisza Bydgoszcz 2:1)

Jednostka wybitna. Drugiego takiego nie ma. Lecha rozbił po profesorsku. Zawiszę posłał na samo dno (osiem porażek, trzy remisy i jedna wiktoria). Po prostu strateg. Co prawda nietypowy, bo działa niczym "piąta kolumna", ale w Polsce tradycje partyzantki mamy bogate, więc docenić warto.

Inna sprawa, że chwalimy go z jeszcze innego powodu. Ma pojęcie o futbolu. Nikt tak celnie nie ocenił potrzeb ekipy z Bydgoszczy. Gdyby Radosław Osuch posłuchał byłego szkoleniowca "Kolejorza", ostatnia ekipa Ekstraklasy już dawno miałaby nowego trenera. A tak? Jak tu pracować, skoro zarząd nie chce współpracować?

2. Jorge Kadu - człowiek renesansu

Znęcamy się nad Zawiszą. Fakt. Ale jak ma być inaczej, skoro "czerwona latarnia" rozgrywek do następnego słabeusza traci osiem "oczek"?

A Kadu nas zwyczajnie zachwycił. Kto nie widział, niech żałuje. Murowany kandydat do tegorocznej nagrody fair play. Tak oszukał całą obronę Podbeskidzia, że aż zrezygnował z pognębienia bramkarza. Zwyczajnie podał mu piłkę. Pierwszy w tym sezonie samodzielnie odgwizdany - niesłusznie zresztą - spalony. Gratulujemy. Kopać nie umie, zasad nie zna - urodzony antybohater.

3. O, nieszczęsna Ligo Europejsko (Górnik Łęczna - Legia Warszawa 3:1)

Biedny nasz mistrz. Podopieczni Henninga Berga położyli resztę stawki na łopatki. Zrzucili bombę atomową. Tymczasem po dziewiętnastu meczach mają tylko trzy punkty przewagi nad wiceliderem. Ale jak ma być inaczej, skoro bezpośrednio po starciach w Lidze Europejskiej zanotowali trzy porażki, w tym tak kompromitujące jak 1:3 z Piastem Gliwice czy teraz Górnikiem Łęczna?

Napisalibyśmy, że mistrzom Polski podobne klęski nie przystoją. Ale po co, skoro reszta stawki i tak warszawianom nie zagraża? Chcą, niech przegrywają. A jak będą chcieli iść do muzeum lotnictwa, to mogą sobie pójść do muzeum lotnictwa, ku... jego mać.

KLIKNIJ: Polub Gwizdek24.pl na Facebooku i bądź na bieżąco!

ZAPISZ SIĘ: Codzienne wiadomości Gwizdek24.pl na e-mail

Najnowsze