Kazimierz Moskal

i

Autor: Eastnews Kazimierz Moskal

Ekstraklasa: PODSUMOWANIE 17. kolejki ligowej. Skorża zastąpi Moskala? [PLUSY i MINUSY]

2015-11-30 23:47

Derby Krakowa, kolejny komplet punktów Lecha Poznań i wciąż niewytłumaczalna zapaść Legii Warszawa - działo się w 17. kolejce Ekstraklasy! Liga w tym sezonie nie przestaje zaskakiwać. Stabilnie jest tylko na szczycie, gdzie Piast Gliwice urządza sobie kolejne strzeleckie popisy i pewnym krokiem zmierza do mistrzostwa kraju. Zapraszamy na tradycyjne PLUSY i MINUSY 17. kolejki Ekstraklasy!

PLUSY

Maciej, coś ty im zrobił? (Lechia Gdańsk - Lech Poznań 0:1)

Szybka statystyka. Maciej Skorża w sezonie 2015/16? Ostatnie miejsce w tabeli, pięć zdobytych punktów. Jan Urban? Czternaście "oczek" i lider Ekstraklasy jeśli weźmiemy pod uwagę tylko ostatnich sześć meczów. Absolutny ewenement. Takiego skoku jakościowego nie notowali nawet Janusz Białek czy Janusz Wójcik. I to w czasach, gdy ich głównym atutem był służbowy telefon i nielimitowane minuty do wszystkich sieci.

W Gdańsku Lech znowu wygrał. Miał co prawda furę szczęścia, momentami gra "Kolejorza" przypominała podróż emigrantów do Europy na drewnianych tratwach, o zwycięstwie przesądził zasłużony dla Poznania Grzegorz Wojtkowiak - w jednej akcji trzy błędy, rekord sezonu? - ale liczy się efekt. A ten jest na razie piorunujący. Na trzynaście kolejek przed końcem ligi Lech ma zaledwie cztery "oczka" straty do ósmej Korony Kielce. W tym tempie, w czołówce będzie jeszcze przed świętami.

I teraz jedno pytanie: co takiego zrobił Skorża asom poznańskiej drużyny, że ci byli gotowi poświęcić cały sezon, byle gościa wyrzucić? Podrywał żony piłkarzy? Trudno nam sobie wyobrazić inny powód aż takiej nienawiści do faceta, który zaprowadził ich do mistrzostwa kraju.

A Lechia? Strefa spadkowa coraz bliżej, ale bez strachu! Do formy wraca bowiem Sławomir Peszko. "Number Funfzejn" w niedzielę zrobił na murawie więcej, niż w ostatnich dwunastu miesiącach, nie licząc meczu w Dublinie z Irlandią.

Innymi słowy, gra o mistrzostwo jeszcze nie została zakończona.

Malarza sen o Warszawie (Podbeskidzie Bielsko-Biała - Legia Warszawa 2:2)

Doczekał się! Tyle porażek, klęsk i kompromitacji. I wreszcie wyszło na jego. Arkadiusz Malarz został bohaterem Legii Warszawa. Piszemy to bez cienia przesady. W dalekim Bielsku-Białej to właśnie bramkarz warszawian okazał się najjaśniejszym punktem czołgającego się wicemistrza Polski. Bronił, fruwał, łapał, dowodził. Kto widział go pierwszy raz, pomyślał: "kawał grajka".

I to jest chyba najlepsze puenta dla wyczynów bandy Stanisława Czerczesowa. Wyczynów, o których lepiej zapomnieć i które sprawiły, że Piast Gliwice ma nad zespołem ze stolicy już dziesięć punktów przewagi.

Bogusław Leśnodorski o grze Legii Warszawa: Katastrofa

MINUSY

Moskal Kazimierz! Nie rusz Kazika, bo zginiesz! (Wisła Kraków - Cracovia 1:2)

Wielkie derby Krakowa! Wielkie. Piłkarze Wisły i Cracovii urządzili sobie na Reymonta prawdziwą piłkarską wojnę. Na murawie rządziła ofensywa. Na trybunach pasja. Na ławkach trenerskich taktyka. I tylko sektory VIP zniknęły w oparach absurdu. Po porażce, ze stanowiska wyleciał bowiem Kazimierz Moskal. Małopolski "Mr. Wolf".

Takie rzeczy możliwe tylko w Wiśle. Facet posprzątał burdel po Franciszku Smudzie. Zrobił z "Białej Gwiazdy" drużynę. Wypromował naprawdę sensownych piłkarzy. Przygotował grunt pod wiosenne sukcesy. I po raz trzeci potraktowano go jak śmiecia. Chłopka-roztropka, którego zastąpi za chwilę poważny trener. Jak mówią plotki - może nazwisko już wam się o uszy obiło - niejaki Maciej Skorża. Ten sam, któremu w dowód wdzięczności fundowano niedawno w Poznaniu bilet w dowolne miejsce na Ziemi. Tyle że w jedną stronę.

Bogusław Cupiał nigdy się nie nauczy. A samouczek przygotowali mu nawet kibice. Jak to szło? "Moskal Kazimierz! Nie rusz Kazika, bo zginiesz!"?

Wisła Kraków - Cracovia 1:2: Biała Gwiazda wywróciła się na Pasach

Powtarzamy: z gó... bata nie ukręcisz (Termalica Bruk-Bet Nieciecza - Jagiellonia Białystok)

A na koniec coś z pogranicza absurdu. Najtęższe umysły naszego futbolu doszli ostatnio do zgodnych wniosków. Uznali, że nasi piłkarze nie potrafią prosto kopać piłki nawet w momencie, gdy rozegrają w sezonie 1300 meczów. I prawdopodobnie od przyszłego sezonu nasza liga wróci do poprzedniego kształtu, tzn. do 30. kolejek, bez idiotycznego podziału punktów i rozdzielenia na grupy.

Niestety, nagły zwrot pojawił się w momencie, gdy Ekstraklasa stanęła nad przepaścią. Oto bowiem Termalica Bruk-Bet Nieciecza oraz Jagiellonia Białystok rozegrają w grudniu pięć meczów. Przynajmniej teoretycznie. Wszystko z powodu nieoczekiwanego załamania pogody i zaskakującego nadejścia zimy, która w tym roku zaatakowała Polskę nie na początku lipca, a właśnie przed świętami Bożego Narodzenia.

Organizatorzy nie załamują jednak rąk. Pytanie co zrobią, jeśli śnieg faktycznie zacznie padać. Zorganizują turniej halowy? A może przetrzemy szlaki i na wiosnę wydłużymy piłkarski tydzień? Nie dwa mecze w tygodniu, a trzy? Wtedy już nie ma bata. Co tam Messi, co tam Ronaldo. O Złotą Piłkę bić się będzie Michał Kucharczyk, Patryk Małecki i Bartosz Kopacz.

I tylko Adama Nawałki przed Euro 2016 żal. Chyba nie tak wyobrażał sobie pogoń Ekstraklasy za angielską Premier League.

Najnowsze