Piast przeskoczył Legię

i

Autor: Jakub Piasecki/CYFRASPORT Radość drużyny Piasta

Ekstraklasa: PODSUMOWANIE 7. kolejki ligowej. Plusy i minusy wakacyjnych gier

2015-09-01 0:50

Weekend wrażeń i... przerwa. 7. kolejka Ekstraklasy zakończyła wakacyjne zmagania naszych ligowców. Kto w trakcie ostatnich kilku tygodni zrobił na kibicach najlepsze wrażenie? Kto zasłużył na kilkanaście karnych kółek wokół boiska? Kto okazał się największą niespodzianką? Zapraszamy na plusy i minusy 7. kolejki Ekstraklasy.

PLUSY

Vacek i spółka leją rywali (Piast Gliwice - Górnik Łęczna 3:0)

To już nie jest przypadek. Nie może być. Gliwiczanie latem rozbili bank. Wybiegli na boisko siedem razy i wygrali sześć meczów. Rozłożyli na łopaki i Lecha Poznań, i Legię Warszawa. Mało? W ostatni weekend zrobili to, co lider Ekstraklasy powinien robić z zespołem z dołu tabeli. Usiedli na nim i zaczęli okładać pięściami. Skończyli po trzech razach.

Piast leje każdego kto się nawinie

Sześć punktów przewagi nad drugą Cracovią. Znakomita historia. Tyle się w polskich mediach mówi o rozwoju polskiego futbolu. O scoutingu. O szkoleniu. O infrastrukturze. A prowadzi Piast Gliwice, który to wszystko gdzieś tam widział. Akurat, gdy zmuszony był odwiedzić stadion rywala i znokautować go przed jego fanami.

Wniosek? Im więcej pieniędzy, tym większe jaja. Unia dała na drogi, rozgrzebaliśmy kraj tak, że niemal zobaczyliśmy Chiny. Ostatecznie spora większość od lat służy do wszystkiego - ot, np. do walki o głosy - ale nie do jazdy samochodem. Przyszli sponsorzy do piłki - nabudowaliśmy stadionów, narobiliśmy długów, a wyników jak nie było, tak nie ma.

Piłkarz lata

No właśnie. Kto? Kandydatów mamy dwóch. Konstantin Vassiljew jeszcze trzy miesiące temu kopał w Gliwicach. Odszedł - to akurat paradoks - Piast zdominował ligę, ale Estończyk w Białymstoku nie zawiódł. Generalnie - robi wszystko. Strzela, podaje, drybluje i gdyby nie on, Jagiellonia miałaby pewnie spory problem, by w ogóle sklecić sensowne ataki. Nieprzypadkowo Michał Probierz zrobił z niego piłkarza kompletnego. Tłumacząc na polskie warunki, Vassiljew grywa na wszystkich pozycjach. Gdzie akurat zaistnieje taka konieczność.

Nam jeszcze bardziej jednak zaimponował Wilde-Donald Guerrier. Co to jest za gość. Skrzydłowy Wisły rok temu przypominał sprintera. I tyle. Kopanie wychodziło mu średnio. Tymczasem w nowym sezonie Haitańczyk jest głównym motorem napędowym Wisły. I zdecydowanie najlepszym lewoskrzydłym w lidze. Pytanie tylko, czy to chwilowy wyskok, czy jednoznaczy sygnał, że oto narodziła się nowa gwiazda Ekstraklasy.

Ofensywa Lechii trwa! Najpierw Krasić, teraz Peszko!

Janus rządzi w Lubinie (Zagłębie Lubin - Ruch Chorzów 3:1)

Krzysztof Janus. Wróć. Pan Piłkarz Krzysztof Janusz. To bodaj największe indywidualne zaskoczenie pierwszej części sezonu. Zawodnik Zagłębia naprawdę rozgrywa sezon życia. Znakomity występ przeciwko Lechowi Poznań nie był przypadkiem. W starciu z Ruchem Chorzów były gracz Wisły Płock znowu zasłużył na miano bohatera meczu.

To taki boczny pomocnik w starym stylu. Taki, jakich w Ekstraklasie już nie ma. Prawa noga, prawe skrzydło. Proste? Kiedyś tak. Dzisiaj to taktyczny eksperyment. Janus nie robi niepotrzebnych ruchów. Może, ma miejsce, centruje. Widzi okazję do strzału. Strzela. Nie szuka dryblingu, nie łamie schematów. Zna swoje miejsce w szeregu. Dzięki temu nie będąc zawodnikiem wybitnie uzdolnionym, dalekim od miana sprintera, potrafi napsuć krwi najlepszym defensorom w naszej lidze.

MINUSY

Minus klasy światowej (Termalica Bruk-Bet Nieciecza - Lech Poznań 3:1)

Dosłownie. Trzymając się terminologii stosowanej w Niemczech, Lech jest obecnie bezkonkurencyjny. Tak źle - w stosunku do możliwości - nie gra w Polsce nikt. Poznaniacy w siedmiu pierwszych kolejkach przegrali aż pięć razy. Tyle, ile w całym poprzednim sezonie. A przecież "Kolejorz" latem miał się wzmocnić na wszystkich pozycjach. I to nie przez losowanie wskazanie kandydata na zawodnika, tylko przez kilkuletnie przygotowania do skoku na Ligę Mistrzów.

Doprawdy, nie sposób zrozumieć co skauci z Poznania widzieli u Denisa Thomalli. Trudno stwierdzić jaki był cel zakupu Abdula Tetteha. O wcześniejszym wzięciu Tamasa Kadara nawet nie wspominamy. Węgier napsuł już w tym sezonie tyle, że aż istnieje podejrzenie, że do Wielkopolski podesłała go Wisła Kraków w ramach rewanżu za Mariusza Jopa.

Lech nie trafił z transferami

Ruchy Lecha w tej rundzie to potwierdzenie starej piłkarskiej prawdy. Nowy piłkarz to zawsze rzut monetą. Może się sprawdzić, może się nie sprawdzić, a decyduje tak wiele czynników, tak wiele zmiennych, że tylko idiota mógłby uwierzyć w zapewnienia skautów, że akurat oni mają przepis na sukces. Wystarczy spojrzeć na najlepszych. W czołowych Ligach Starego Kontynentu każde okienko transferowe to prawdziwa rewolucja. Kupionych piętnastu, sprzedanych trzynastu. Siedmiu się sprawdzi. Jak fortuna dopisze - zabierze później, spokojnie - ośmiu. I tyle.

Osobny wątek to przygotowania Kolejorza. W nich też coś nie zagrało. Tak nam się przynajmniej wydaje. Bierzemy pod uwagę, że plan Macieja Skorży mógł być inny. Ale czysto teoretycznie: skoro Lechici w Superpucharze Polski wyglądali jak maratończycy na głodzie, w pierwszych kolejkach potrafili zdominować rywala - z różnym skutkiem - a w Mielcu przypominali wycieczkę krajoznawczą Związku Nauczycielstwa Polskiego, to nasuwa się tylko jedno pytanie.

Lech Poznań kupił Macieja Gajosa

Czy nasi trenerzy przestaną kiedyś eksperymentować z mikrocyklami? Franciszek Smuda budował zawsze zimą formę na sierpień. Jerzy Engel przed mistrzostwami świata w Korei przygotował swoich zawodników na pomundialowe urlopy. A teraz jeszcze Skorża. Nie chcemy bawić się w proroków, ale patrząc na poczynania Lecha w lidze, stawiamy, że formę poznaniacy złapią w okolicach grudnia. Idealnie akurat na okres, gdy trzeba będzie przytachać choinkę do domu na święta.

Dramatu jednak nie ma. Taka liga. "Kolejorza" od drugiej Cracovii dzieli osiem "oczek". Czyli, bawiąc się w ligowego matematyka, zwycięstwo i remis w fazie mistrzowskiej.

Nasi Partnerzy polecają
Najnowsze