FRANCISZEK SMUDA

i

Autor: CYFRASPORT Franciszek Smuda

Franciszek Smuda: Krzyczałem na Donalda dla jego dobra

2015-05-04 10:20

Franciszek Smuda (67 l.) nie jest trenerem Wisły już prawie od dwóch miesięcy, ale przyznaje, że wciąż bolą go słowa, które usłyszał na pożegnanie od włodarzy krakowskiego klubu. W rozmowie z "Super Expressem" były selekcjoner odpiera też zarzuty Wilde-Donalda Guerriera (26 l.), który po odejściu "Franza" imponuje formą. - Jeśli na niego krzyczałem, to tylko dla jego dobra - mówi.

"Super Express": - Jest pan zaskoczony eksplozją formy Guerriera? W samym tylko kwietniu strzelił w lidze pięć goli...

Franciszek Smuda: - Nie. Przecież to ja ściągnąłem go do Wisły i wiem, że to zdolny chłopak. Początek miał znakomity, później przyszło załamanie związane ze zmianą warunków życia i kontuzjami.

- Haitańczyk przekonuje teraz, że wcześniej nie pokazywał tego, co potrafi, bo wywierał pan na niego presję, krzycząc i krytykując go.

- Żali się, że na niego krzyczałem, a po moim zwolnieniu z Wisły zadzwonił do mnie, dziękując za współpracę i za wszystko, co dla niego zrobiłem. Nie rozumiem więc, o co mu chodzi.

- Wypomina też panu te słowa o domu wariatów. Po jednym z meczów powiedział pan, że prędzej czy później wyląduje pan przez niego w takim szpitalu.

- To był żart, a chodziło mi właśnie o to, że Guerrier i Sarki mają duży potencjał, ale nie zawsze łatwo jest go z nich wydobyć. Spokojnie, jestem na tyle silny psychicznie, że nie wyląduję w domu wariatów z powodu piłki.

DONALD GUERRIER OTWORZYŁ SKLEP W KRAKOWIE

- Tęskni pan już za ławką trenerską?

- Uczucia mam mieszane. Odchodziłem z klubów w różnych okolicznościach, bo taki jest los trenera, ale to pożegnanie z Wisłą zabolało mnie jak nigdy wcześniej.

- Dlaczego?

- Robiłem wszystko, żeby Wisła znów była silna i mogła niebawem pokazać się w Europie. Nie patrzyłem na problemy w klubie, dawałem z siebie wszystko. Dlatego do dzisiaj bolą mnie słowa, które usłyszałem od dyrektora Roberta Gaszyńskiego, że rozstają się ze mną dla dobra klubu. A ja niby dla czyjego dobra przyszedłem do Wisły dwa lata temu? Tyle że wtedy nie było jeszcze w klubie tego dyrektora i kilku innych osób. Nie słyszeli, co właściciel klubu, pan Bogusław Cupiał, mówił mi, gdy mnie zatrudniał.

- Zdradzi pan, co mówił?

- Usłyszałem wtedy, że tylko ja mogę pomóc w trudnej sytuacji. I myślę, że to zrobiłem, potrafiłem wyprowadzić Wisłę z kryzysu. Nie zostawiłem jej na ostatnim miejscu w tabeli, wciąż mogłem z nią walczyć nawet o mistrzostwo Polski.

- To prawda, że nie miał pan płaconej pensji przez siedem miesięcy?

- Nie komentuję tego, zresztą pieniądze nie są najważniejsze.

Najnowsze