Jakub Kosecki: W Niemczech nauczyłem się chodzić jak w zegarku

2017-07-03 8:39

Jakub Kosecki (27 l.) po roku na niemieckiej drugoligowej prowincji w SV Sandhausen wrócił do Ekstraklasy. Debiutując w Śląsku Wrocław, w towarzyskim meczu przeciwko GKS Katowice (2:0) strzelił gola. - Wróciłem, bo chcę się odbudować przy najlepszym trenerze, z jakim pracowałem w życiu, Janie Urbanie - nie ukrywa Kuba.

"Super Express": - Jeżeli ktoś ma pana przywrócić do reprezentacyjnej formy, to tylko Jan Urban?

Jakub Kosecki: - Fakt, że będę miał możliwość znowu pracować z trenerem Urbanem, był głównym powodem, dla którego wróciłem do Polski. Jestem pewien, że pod jego skrzydłami znów osiągnę optymalną formę. Jak w sezonie 2012/2013, kiedy razem byliśmy w Legii, a ja w lidze strzeliłem dziewięć goli i rozegrałem pięć meczów w reprezentacji Polski. Trener mnie zna, ufa mi. Ja wiem, czego oczekuje. Na pewno nie dostanę miejsca w składzie za nazwisko i po znajomości, ale jestem pewien, że jeśli będę solidnie pracował, to na mnie postawi.

- Urban to najlepszy trener, który pana szkolił?

- Zdecydowanie! Jest bardzo uczciwy, ceni sobie szczerość. W Legii potrafił dwa, trzy dni przed meczem przyjść i powiedzieć w oczy, że w sobotę nie zagram, bo są inne założenia, taktyka i tak dalej. Nie czarował. Mówił, jak jest. Poza tym przeprowadza treningi pod zawodników, którzy chcą grać w piłkę. Nie zabija kreatywności, lubi piłkarzy technicznych, którym nie przeszkadza piłka. Teraz pozostaje tylko z pokorą pracować, a efekty na pewno przyjdą.

- Pan i pokora? Przecież Kuba Kosecki zawsze szedł pod prąd, słynął z kontrowersyjnych wypowiedzi.

- Mam na myśli pokorne słuchanie innych i wyciąganie wniosków z tego, co mówią. Nauczyłem się brać uwagi ludzi do siebie.

- Kosecki, Arkadiusz Piech, Michał Chrapek, Dodre Cotra, Igor Tarasovs. Każdemu z was gdzieś nie wyszło. Śląsk staje się drużyną odrzuconych?

- Rzeczywiście, jest grupa chłopaków, która ma coś do udowodnienia. Wierzę, że skorzysta na tym klub i każdy z nas.

- Zgodzi się pan, że dla pana to już ostatni moment, żeby wrócić do dyspozycji, dzięki której brylował pan w Legii?

- Nie chcę nakładać na siebie presji. Chcę solidnie potrenować, a jeżeli wszystko ułoży się pomyślnie, to kto zabroni mi marzyć? W reprezentacji grają piłkarze, którzy dopiero niedawno się pokazali, a mają już swój wiek. I trener Nawałka dał im szansę. Teraz dzięki diecie, odpowiedniemu prowadzeniu się, można grać na wysokim poziomie do 33., 34. roku życia. Mam więc jeszcze trochę czasu, może nadejdzie moment, że selekcjoner zwróci na mnie uwagę.

- Jaki Kuba Kosecki wraca z Niemiec?

- Nauczyłem się żelaznej dyscypliny. Zacząłem chodzić jak w zegarku. A jak w życiu wszystko jest poukładane, to łatwiej skupić się tylko na treningu. W 2. Bundeslidze jest niesamowite tempo gry. W Ekstraklasie lubiłem powalczyć, grać agresywnie, przez 90 minut biegać od pola karnego do pola karnego. W Niemczech przy pełnym gazie zdarzało się, że po godzinie zaczynało brakować paliwa i prosiłem o zmianę. To liga, w której od ściany odbiło się kilku naprawdę dobrych piłkarzy. Myślę, że wracam lepszy.

Najnowsze