Janos Csank, były trener napastnika Lecha Poznań: Artiom Rudniew nie chciał imprezować

2011-10-10 4:00

Janos Csank (65 l.) to najsympatyczniejszy trener na Węgrzech. Typowo madziarski wygląd, bujny wąs i kruczoczarne (no, teraz już szpakowate) włosy, koneser salami i palinki-brzoskwiniówki. Znamy się od lat, więc gdy poprosiłem go o rozmowę na temat Artioma Rudniewa (23 l.), którego szkolił, zanim ten trafił do Lecha, zgodził się bez wahania.

Michał Listkiewicz: - W Polsce Rudniew jest teraz absolutną rewelacją. Zanim trafił do Lecha, grał u ciebie na Węgrzech, w Zalaegerszegi. Jak znaleźliście taki diament?
Janos Csank: - W zasadzie to ten diament znalazł nas, a nie my jego. Teraz trudno to sobie wyobrazić, ale wtedy Rudniewa nikt nie chciał! Jego agent rozsyłał CV Artioma gdzie się dało, przysłał też do mojego klubu. Poszukiwaliśmy wysokiego napastnika, ale Rudniew nie był na szczycie naszej listy. Tyle że inni kandydaci byli za drodzy. Wzięliśmy go głównie dlatego, że niemal nic nie kosztował.

- No właśnie, to nas ciekawi. Ile daliście za niego?
- Na początku nie kosztował nic, bo był w sporze ze swoim łotewskim klubem, który mu nie płacił. Sprawa ciągnęła się kilka lat, a na koniec Zalaegerszegi zapłaciło około 100 tysięcy euro.

- Spodziewałeś się, że tak szybko zostanie gwiazdą ligi węgierskiej, że strzeli 16 goli?
- A skąd! Na początku ani ja, ani nikt w klubie nie spodziewaliśmy się cudów. Nie wyróżniał się niczym. Widzieliśmy go raczej jako rezerwowego, wchodzącego w drugiej połowie na zmęczonego przeciwnika. Postęp, jakiego dokonał w ciągu pół roku, był dla nas szokiem. Z miesiąca na miesiąc poprawiał się o 20 procent! I w ciągu roku stał się gwiazdą ligi. Niesamowite!

- Śledzisz jego losy w Polsce?
- Meczów nie oglądam, bo nie mam jak, ale czytam o tych wszystkich jego golach i jestem dumny. Bo swoją cegiełkę dołożyłem. Mocne treningi ze mną dały mu kopa o kilka poziomów do góry.

- Lech Poznań wycenia go na 5-6 milionów euro. Myślisz, że to realna cena?
- 5 milionów można za niego dostać. Ale trzeba sprzedać go już zimą, nie czekać do lata. My na Węgrzech też znamy powiedzenie, że chytry dwa razy traci. A niech straci formę albo dozna kontuzji. Lepiej nie kusić losu.

- Zalaegerszegi też pewnie czeka na ten transfer. Należy wam się 15 procent sumy odstępnego...
- Te pieniądze bardzo nam się przydadzą. Jesteśmy w kryzysie i sportowym, i finansowym. Taki zastrzyk gotówki pomoże klubowi stanąć na nogi.

- A jaki był Rudniew poza boiskiem? Jako trener miałeś z nim jakieś problemy?
- Nie, nigdy! Ma bardzo dobry charakter, jest niezwykle spokojny. Do każdego się uśmiecha, od dawna jest wierny jednej kobiecie. Kiedy Węgrzy próbowali go namawiać na wypady z naszego małego miasta do Budapesztu, zawsze odmawiał.

- Dla Lecha strzela niemal z każdej pozycji, obiema nogami i głową. A pamiętasz jakąś szczególną bramkę dla Zalaegerszegi?
- U nas nie zdobywał aż tak efektownych goli, ale za to bardzo ważne. W meczu z Ujpestem Budapeszt trafił w ostatniej minucie, dzięki czemu awansowaliśmy do europejskich pucharów. Rudniew dał nam naprawdę bardzo wiele. Niech mu się wiedzie!

Najnowsze