Krzysztof Witkowski: Nieciecza jest katolicka, ale mógłbym mieć w klubie muzułmanina

2016-04-01 9:37

Najpierw musimy się otrzaskać z Ekstraklasą, ale marzenia sięgają wyżej. Niecieczanie są bardzo dumni, nie chcemy być w ogonie tabeli, to nie w naszym stylu - mówi nam Krzysztof Witkowski, właściciel firmy Bruk-Bet i prezes Termaliki Nieciecza. W gabinecie prezesa w oczy od razu rzucają się dwie rzeczy. Wielka figura słonia - symbol klubu oraz obraz w specjalnej ramie z błogosławieństwem dla klubu od samego papieża Franciszka.

"SE": - Jest pan przesądny?

Krzysztof Witkowski: - Zapewne pytacie o słonie.

- Dokładnie.

- Kiedyś na niecieczańskich pieczęciach był słoń. Symbolizuje siłę i solidność. Taka jest nasza społeczność. Taka jest nasza kostka brukowa i chcemy, by taki też był klub. Poza tym słoń przynosi szczęście.

- Bardzo dużo tu krzyży.

- Jesteśmy bardzo katoliccy, ale nie miałbym problemu, by kupić do klubu muzułmanina (śmiech).

- Jak długo inwestuje pan w Termalicę?

- Od 32 lat, czyli od kiedy prowadzę biznes. Na początku była to skromna pomoc. Gdy klub grał w C klasie, kupowałem piłki i koszulki. Dopiero później zaczęły się poważne inwestycje.

- Od początku marzył pan o Ekstraklasie?

- Absolutnie. Skupiałem się przede wszystkim na firmie, ale po kolejnych awansach zacząłem myśleć coraz poważniej o Ekstraklasie. Bardzo ważnym momentem był awans do I ligi...

Zobacz: Wojciech Kędziora: Być wieśniakiem po zwycięstwie z Legią to powód do dumy!

- Długo nie mogliście z niej wyjść...

- Kilka razy byliśmy bardzo blisko. W sezonie 2012/2013 od awansu dzieliło nas pół minuty, ale straciliśmy gola w doliczonym czasie gry, a strzelił nam go bramkarz Olimpii Grudziądz. Jednak nawet wtedy nie było chwili zwątpienia.

- Po awansie zrobiło się o was głośno w całej Europie.

- Nie dziwię się, bo to fenomen w skali światowej. Przyjeżdżali do nas dziennikarze z całej Europy.

- Kto zarządza klubem, pan czy małżonka?

- Mamy jasny podział obowiązków, żona zajmuje się klubem, a ja nadzoruję. Nigdy nie miałem wątpliwości, aby powierzyć klub Danucie. Z wykształcenia jest ekonomistką, ma niezwykłe wyczucie do prowadzenia klubu. Potrafi rozmawiać z mężczyznami, jest doskonałym przywódcą i umie uderzyć pięścią w stół.

- Denerwuje się pan, gdy mówią o was "wieśniacy"?

- Nie. Dzisiaj mądry człowiek woli mieszkać na wsi, gdzie są świeże powietrze, spokój i wszędzie łatwiej dojechać. Zresztą zdarzało się, że ludzie z miasta przyjeżdżali do nas, by podpatrzeć niektóre rozwiązania.

Czytaj: Termalica ośmieszyła Legię, a piłkarze mogą zaszaleć. Wielka kasa dla bohaterów ligi

- Mianowicie?

- Chodzi o stadion. Mieliśmy cztery miesiące, żeby go rozbudować, by spełniał wymogi. Nawet prezes PZPN mówił mi, że nie damy rady. Ale pracowaliśmy dniami i nocami i się udało. Ludzie z miasta przyjeżdżali pytać, jak to zrobiliśmy.

- Myśli pan o europejskich pucharach?

- Najpierw musimy się otrzaskać z Ekstraklasą, ale marzenia sięgają wyżej. Na wszystko potrzeba jednak czasu. Takim moim celem jest posiadanie reprezentanta Polski w Termalice.

- Awansujecie do grupy mistrzowskiej?

- Gdyby się nie udało, to nie ukrywam, że bym się rozczarował. Wkładamy dużo środków, pracy i energii nie po to, by dołować, ale by się rozwijać.

Najnowsze