30 kwietnia Droppa przyszedł na trening Śląska, ale zachowywał się podejrzanie. Przedstawiciele klubu postanowili wezwać policję i po zbadaniu Czecha alkomatem okazało się, że ma on 0,93 promila alkoholu w wydychanym powietrzu. W czwartek 7 maja poinformowano, że umowa z Czechem została rozwiązana za porozumieniem stron.
Matura z (Ekstra)klasą. Mateusz Wdowiak: Kariera ważniejsza od szkoły
Potwierdził to rzecznik klubu z Wrocławia, który dodał, że wniosek o rozwiązanie kontraktu złożył sam piłkarz. Ten z kolei nie chciał się wypowiadać w danej sprawie. Na linii Śląsk - Droppa już od jakiegoś czasu nie było najlepszych relacji. Trener Tadeusz Pawłowski krytykował zawodnika za niektóre wypowiedzi w mediach, a sam piłkarz wciąż narzekał na trudne do zdiagnozowania kontuzje pleców. Spekulowano, że Czech symuluje uraz by mieć pewność, że klub nie przedłuży z nim wygasającego w czerwcu kontraktu. Wtedy po zakończeniu sezonu byłby wolnym zawodnikiem.
Innymi drogami, ale Droppa swój cel osiągnął - na chwilę obecną nie ma klubu. Pozostaje tylko pytanie kto będzie chciał zatrudnić zawodnika, który ma w głębokim poważaniu swojego pracodawcę i na treningi przychodzi pijany?
Niemal identycznie wyglądała w 2012 roku sytuacja Patrika Mraza. On także zjawił się na zajęciach pod wpływem alkoholu i jego umowa też została rozwiązana. Obrońca nie miał jednak dużych problemów ze znalezieniem nowego klubu, bowiem "przygarnął" go Górnik Łęczna. Na Lubelszczyźnie Słowak gra z powodzeniem do dziś.