Maciej Gostomski po genialnej interwencji: Nawet nie pamiętam za bardzo, jak to zrobiłem

2015-05-26 9:45

Tylko nie mówcie, że jestem bohaterem, bo od razu w czapę ładuję! - powitał czekających na niego przed szatnią dziennikarzy Maciej Gostomski (27 l.). Fakty są jednak takie, że gdyby nie jego fenomenalna parada w doliczonym czasie gry, Lech nie wygrałby z Lechią (2:1) i straciłby prowadzenie w tabeli. Krytykowany ostro po finale Pucharu Polski "Gostek" pokazał klasę. Mógł właśnie wyszarpać kluczowe punkty w wyścigu o mistrzostwo.

- Nawet nie pamiętam za bardzo, jak to zrobiłem - zdradził Gostomski. - Widziałem tylko, jak ta piłka leci i się kręci w powietrzu. Miałem nadzieję, że nie wpadnie do bramki.

Nie wpadła. Po strzale głową Antonia Colaka z kilku metrów bramkarz Lecha wyciągnął się jak struna i lecąc w powietrzu, odbił piłkę jedną ręką, na słupek. W niesamowity sposób uchronił zespół przed stratą punktów, choć był zupełnie nierozgrzany. Wszedł na boisko 10 minut wcześniej, zmieniając kontuzjowanego Jasmina Buricia.

Interwencja na wagę mistrzostwa dla Lecha? Zobacz fantastyczną interwencję Gostomskiego!

- Jak usłyszałem, że mam się rozgrzewać, to myślałem, że to jakiś żart. Potem zobaczyłem, że Jasmin faktycznie leży na ziemi. Nagle dostałem informację, że wchodzę na boisko i mam pięć minut, żeby się przygotować. Głównie łapałem koncentrację i nawet nie wiedziałem, czy buty wiążę, czy klapki. To jest taki moment - strzał i się wchodzi. Przez pierwsze trzy minuty na boisku nie wiedziałem, gdzie jestem - dzielił się wrażeniami Gostomski.

Miejsce w pierwszym składzie Lecha stracił po fatalnym występie w finale Pucharu Polski. Legia wygrała 2:1, a on nie popisał się przy obu golach.

- Po tym finale od razu mówiłem, że nie broniłem dobrze. Dużo było słów złych i przykrych pod moim adresem, bo tak już jest, ludzie szybko zapomnieli o meczach, w których ratowałem nam d... Niestety, taka jest praca bramkarza. Nie miałem żadnych pretensji do trenerów, że usiadłem na ławce - zapewnia.

Wrócił do bramki w dramatycznych okolicznościach i wygląda na to, że już w niej zostanie. Przed Lechem już tylko trzy przeszkody na ostatniej prostej w walce o tytuł.

- To zwycięstwo bardzo nas przybliżyło do mistrzostwa, przede wszystkim umocniło nas mentalnie. Atmosfera w Poznaniu jest specyficzna, bo dźwigamy na barkach cały klub, miasto, Wielkopolskę i tych wszystkich kibiców. Tylko najlepszym udaje się z tym poradzić. Wierzę, że wytrzymamy presję do końca. A Legia? Nawet nie oglądam jej meczów, najwyżej skrót sobie obejrzę. Pokonaliśmy ją dwukrotnie w tym sezonie, a w przegranym finale Pucharu Polski też byliśmy lepsi. Nie mamy czego się bać, na Lecha nie ma mocnych w tym sezonie - kończy Gostomski, były bramkarz Legii (w latach 2006-2010).

Najnowsze