Mateusz Szwoch po ablacji: Niedługo zagram w Legii [ROZMOWA SUPER EXPRESSU]

2015-05-16 16:33

Gdy rok temu zasilał szeregi warszawskiej Legii, uznawano go za jednego najbardziej utalentowanych młodych piłkarzy w Polsce. Mateusz Szwoch (22 l.) pokazał się już na stadionach Ekstraklasy, ale potem rozpoczął się jego dramat - wykryto u niego arytmię serca. Od lutego walczy o powrót na boisko. 30 kwietnia w klinice kardiologicznej w Zabrzu przeszedł zabieg ablacji.

- Czytałem, że Cristiano Ronaldo w wieku 17 lat też miał ablację i nie tylko wrócił do sportu, ale został jednym z najlepszych piłkarzy świata. Ja też już niedługo znów zagram w Legii - wierzy Mateusz.

"Super Express": - Jak się czujesz? Jesteś w domu czy w szpitalu?

Mateusz Szwoch: - Dziękuję, nie narzekam. Jestem w rodzinnym domu, w miejscowości Szlachta na Kociewiu. Do Warszawy przyjadę 1 czerwca na kolejne badania. Na razie odpoczywam - dużo śpię, spaceruję, czytam. Spędzam czas z dziewczyną i pomagam mamie w prowadzeniu sklepu.

- Kiedy wyszło na jaw, że masz problemy z sercem?

- Pod koniec lutego mieliśmy w klubie badania EKG. Wykazało arytmię serca, więc zalecono mi bardziej szczegółowe rozpoznanie, które potwierdziło wstępną diagnozę.

MATEUSZ SZWOCH ODSUNIĘTY OD TRENINGÓW

- Co wtedy pomyślałeś?

- Że w piłkę grają tysiące ludzi, a choroba spadła akurat na mnie. Wcześniej nie odczuwałem żadnych dolegliwości. Jednak kiedy już poznałem diagnozę, przykładając rękę do piersi, czułem, jak nierówno bije mi serce. Konieczna była ablacja.

- Co to za zabieg?

- Przez tętnicę udową do mięśnia sercowego wprowadzono mi rozgrzaną do 60 stopni elektrodę. Miała wypalić w sercu miejsca odpowiedzialne za powstawanie arytmii. Wszystko zostało przeprowadzone "na żywca" i trwało nieco ponad godzinę. Teraz czekam na wyniki i jeżeli potwierdzą się optymistyczne prognozy lekarzy, to najpóźniej za trzy miesiące będę mógł wznowić treningi.

- Podobno przeżyłeś załamanie nerwowe...

- Czytałem w jednej z gazet, że popadłem w depresję, zamknąłem się w sobie, przestałem wierzyć w powrót do gry. Bzdury wyssane z palca! Ale to nieważne. Jest duża nadzieja, że wszystko dobrze się skończy i tego się trzymam. W Legii od prezesa, przez trenera i kolegów - wszyscy non stop mnie wspierają. Klub wysyłał mnie do tylu kardiologicznych sław na konsultacje, że aż głowa boli. Szczegółowo przebadano nawet moich rodziców, by wykluczyć, że arytmia jest dziedziczna. Wzruszyłem się, gdy chłopaki na mecz z Lechem wyszli w koszulkach z życzeniami dla mnie. Wierzę, że w następnym sezonie swoją dobrą grą dla Legii podziękuję wszystkim za wsparcie.

Najnowsze