Miroslav Radović: Jeszcze będzie w Warszawie ze mnie dużo RADOści

2016-11-05 21:19

Miroslav Radović (32 l.) to jedyny piłkarz, który w tym sezonie strzelił Realowi dwa gole. Pokonał bramkarza "Królewskich" w Madrycie (1:5), a potem w Warszawie (3:3). - Wysoko zawiesiliśmy sobie poprzeczkę. Teraz test z Cracovią, który musimy zdać - mówi serbski pomocnik przed niedzielnym starciem w lidze z "Pasami".

"Super Express": - Co sobie pomyślałeś, gdy po kilkudziesięciu sekundach meczu z Realem straciliście gola? Bałeś się, że powtórzy się wynik z Dortmundem (0:6)?
Miroslav Radović: - Myśli były różne. Chyba nikt nie wierzył, że po 0:2 można jeszcze cokolwiek w tym meczu zrobić. Ale nie poddaliśmy się i zagraliśmy dobre spotkanie. Bramka Vadisa dodała nam powera. Poczuliśmy, że możemy powalczyć o dobry wynik. I okazało się, że jest to realne. Zabrakło niewiele, aby mieć trzy oczka. Wszyscy możemy się cieszyć po takim występie. Lubię grać w takich meczach. Liga Mistrzów ma inny smak.
- Byłeś zły, że nie utrzymaliście prowadzenia 3:2 z Realem?
- Z jednej strony jest niedosyt. Ale z drugiej: nie oszukujmy się. Mieliśmy także szczęście, bo Real trafił w poprzeczkę w ostatnich sekundach. Trzeba być zadowolonym z wyniku. Sprawdziły się moje słowa, bo po meczu w Madrycie powiedziałem, że na pewno jakiś punkt w Lidze Mistrzów zdobędziemy. Wciąż mamy szansę na awans do fazy pucharowej Ligi Europy. Trzeba zająć trzecie miejsce w grupie. Będziemy walczyć z Borussią i Sportingiem, aby tak się stało.
- Gwiazdor Realu Gareth Bale docenił waszą postawę mówiąc, że Legia zagra na wiosnę w pucharach. To kurtuazja z jego strony?
- Myślę, że nie. Przecież nawet mimo wysokiej porażki w Madrycie nasza gra nie była taka zła. Jeśli będziemy dalej tak grali to jesteśmy w stanie utrzymać się w pucharach. Występ z Realem doda na pewności, ale tak naprawdę jeszcze nic nie zrobiliśmy.
- Co wam dał mecz z Realem?
- Pewność, wiarę i świadomość, że wcale nie dzieli nas aż tak duża różnica. Wynik poszedł w świat. Wszyscy wiedzą, że Legia zagrała z Realem dobry mecz. Wysoko zawiesiliśmy sobie poprzeczkę. Wszyscy się spodziewają, ze teraz będziemy to powtarzać. To będzie dla nas duży test. Pierwszy już w niedzielę, z Cracovią.
- Dostałeś dużo smsów z gratulacjami za występ z Realem?
- Trochę się ich uzbierało. Napisał do mnie m.in. trener Radomir Antić, który pracował w Realu, Barcelonie i Atletico. Przypomniał się także kolega ze Stanów Zjednoczonych, z którym dawno się nie słyszałem. Gdy moim znajomym dobrze się wiedzie to także zawsze gratuluję im dobrych wyników.
- Jaką pamiątkę zostawiłeś sobie po Realu?
- W moje ręce trafiła koszulka "Królewskich". W jej posiadanie wszedłem już poza boiskiem. Po meczu zostałem wylosowany do kontroli antydopingowej, gdzie spotkałem się z Toni Kroosem. Trochę posiedzieliśmy, porozmawialiśmy, a później po badaniu wymieniliśmy się koszulkami. Szkoda, że nie mógł zagrać Luka Modrić, bo to dla mnie jeden z najlepszych graczy Realu.
- Nie żałujesz, że Legia obudziła się w Lidze Mistrzów tak późno?
- Widocznie taka terapia była nam pisana. Dostaliśmy nowego trenera, aby to wszystko się odwróciło. Ważne, że widać zmiany, które idą w dobrym kierunku. Trzeba się tego trzymać.
- Twój powrót do Legii był różnie odbierany. Przekonałeś niedowiarków?
- Różne były opinie na mój temat. Mówiono, że będę od robienia atmosfery, a najlepsze lata mam za sobą. Po transferze powiedziałem, że będę zasuwał, a boisko wszystko zweryfikuje. Czuję się dobrze. Myślę, że Legia będzie miała jeszcze wiele radości z Radovicia. Może bramka z Realem sprawi, że kibice, którzy mieli pretensje o wyjazd do Chin, zmienią o mnie zdanie i wybaczą.
- Gareth Bale przyznał, że na boisku czuło się, że Legia nie bała się Realu. Takie było wasze podejście?
- Cieszą jego słowa. Wyszliśmy odważnie. Nie baliśmy się grać i brać odpowiedzialności.
- Kto strzelił ładniejszą bramkę: Bale czy Radović?
- Bez przesady: wiadomo, że Bale. Na mnie zrobił niesamowite wrażenie.
- Ile goli w życiu strzeliłeś z... czuba?
- To był taki nietypowy strzał (śmiech). Podczas przerwy zimowej, gdy mam czas, to zdarza się, że z kolegami pogram w Belgradzie na hali. No, i po Realu od jednego z nich dostałem sms-a, abym takie strzały zostawił właśnie na styczeń (śmiech).
- Trudno przestawić się z rywalizacji z Realem na starcie z Cracovią?
- Nie. Musimy wygrać i tyle, bo tabela dla nas wygląda średnio. Gonimy czołówkę, nie jesteśmy w takiej sytuacji, że możemy sobie pozwolić na luksus. Gramy u siebie i na pewno przyjdzie dużo kibiców, których ucieszył wynik z Realem i którzy potrafią docenić wywalczony przez nas punkt.
- Wyobrażasz sobie, że z Cracovią też będziecie musieli odrabiać straty, jak w dwóch ostatnich meczach?
- Nie. Liga jest dla nas bardzo ważna. Z Cracovią musimy wygrać. Nie ważne w jakim stylu to zrobimy. Mają być trzy punkty.
- Czy do końca roku Legia jest w stanie odrobić dystans do lidera?
- Będzie ciężko dogonić Lechię przed przerwą zimową. Ale liczy się to, co jest na końcu. Priorytetem jest dla nas obrona tytułu. Tu się nic nie zmienia. Mam nadzieję, że w tych ostatnich kolejkach w Ekstraklasie zdobędziemy jak najwięcej punktów.
- Pożar w Legii jest już ugaszony, a kryzys to czas przeszły?
- Tak, to co najgorsze jest za nami. Taka sytuacja nie powinna już się powtórzyć. Wiadomo, że zdarzy się nam przegrać, bo to jest sport. Bo wszystkiego wygrać się nie da.
Rozmawiał
Marcin Szczepański

Najnowsze