"Super Express": - Na co szczególnie muszą uważać piłkarze Legii, żeby nie podpaść Rosjaninowi?
Piotr Polczak: - Nie znosi leserów i leni. U niego trzeba zasuwać, wystrzegać się rozmów i żartów na treningach, bo tego nie znosi. Jest maniakiem zwycięstw i liczy się dla niego wyłącznie zespół. Indywidualiści, którzy będą się popisywać kosztem drużyny, szybko spadną z obłoków na ziemię. Ja bym go określił jako Rosjanina z niemiecką mentalnością. Wszystko musi być poukładane, chodzić jak w zegarku, nienawidzi bałaganu i na boisku, i w szatni.
Piotr Polczak o Stanisławie Czerczesowie
- Jak Terekowi nie szło, to pewnie szyby w szatni drżały.
- A właśnie, że nie. Były sytuacje, w których potrafił nas zaskoczyć tak, że szczęki opadały. Pamiętam, jak przegraliśmy z beniaminkiem Ałanią Władykaukaz 0:5. Dał nam wtedy... dwa dni wolnego, żeby ochłonęły nam głowy. Mimo że ta porażka musiała go zaboleć szczególnie, bo dostaliśmy baty od zespołu z jego rodzinnych stron. Ale potrafi też nie mieć skrupułów. Jak tylko dostrzegł, że Brazylijczyków i w życiu, i w grze ponosiła fantazja, to tak dokręcał im śrubę na treningu, że szybko wracali na właściwe tory. Gdy zobaczył, że jacyś zawodnicy na zajęciach się ścięli, to od razu - z boiska i karne okrążenia wokół niego. Nie było tłumaczenia i dyskusji.
- Jacy piłkarze mogą najszybciej zyskać uznanie Rosjanina?
- Tacy, którzy zdobywają dużo goli i harują dla drużyny. W Tereku jednym z jego ulubieńców był Maciek Rybus. Myślę, że jak Nikolić utrzyma formę, to też szybko złapie plusy u Stanisława Salomonowicza.
- Czerczesow zrezygnował z pana, a mimo to mówi pan o nim z dużą sympatią.
- Bo cenię go za szczerość. Kiedy nie widział już dla mnie miejsca w składzie, to zaprosił na spotkanie i prosto z mostu oznajmił, żebym zmienił pracodawcę, bo u niego nie będę grał. Nie czarował, nie oszukiwał, żebym się starał, to da mi szansę. Zawsze był taki - uczciwy i sprawiedliwy.