Rafał Wolski po powrocie do Ekstraklasy: Nie dam się zniszczyć. Zagram jak w Legii

2016-03-12 9:53

To jeden z najgłośniejszych powrotów do Ekstraklasy. Rafał Wolski (24 l.) po nieudanych zagranicznych eskapadach (Fiorentina, Bari i KV Mechelen) podpisał półroczny kontrakt z Wisłą. Choć wielu postawiło już na nim krzyżyk, to sam zawodnik jest przekonany, że wróci do formy jaką prezentował w Legii.

"Super Express": - Kto może bardziej sobie pomóc: ty Wiśle, czy Wisła tobie?
Rafał Wolski: - Myślę, że obie strony wyjdą na tym bardzo dobrze.

- Powrót po trzech latach do Polski to była dla ciebie trudna decyzja? W końcu za granicą nie zaistniałeś...
- Znajdowałem się w takiej sytuacji, że chciałem wrócić. Jak dostałem ofertę z Wisły to się długo nad nią nie
zastanawiałem. Potrzebowałem zmiany. Choć jeszcze w styczniu o żadnym transferze nie myślałem. Chciałem zostać w Mechelen i walczyć o skład. Czułem, że mogę tam grać. Nie byłem gorszy od innych.

- To co się nagle wydarzyło, że zmieniłeś zdanie?
- Trener Aleksandar Janković odstawił mnie od składu, nie byłem w meczowej "18". W takiej sytuacji trzeba było zareagować. Miałem dość siedzenia na ławce i męczenia się. Bo jak się nie gra, to człowiek jest zdołowany i zdenerwowany. Ciągle zastanawia się co ma zrobić, aby to zmienić.

- Dziwne to, bo trener Janković w rozmowie z nami przekonywał, że "Wolski to talent czystej wody, że będzie liderem". W takim razie co poszło nie tak, że nie stawiał na ciebie?
- To samo słyszałem od niego. Asystent mówił mi, że dziwi się, dlaczego nie gram, że wyglądam dobrze na treningu, że próbują mnie "wcisnąć" do składu. Tyle że nie chcieli tego zrobić kosztem drugiego zawodnika Sofiane Hanniego, który był ich graczem i na którym mogli dobrze zarobić. A on złapał formę, strzelał gole. Poza tym Mechelen stosowało ustawienie, w którym brakowało klasycznej "10".

- Janković namawiał cię, żebyś został w Belgii?
- Na pożegnanie życzył mi powodzenia. W klubie nie wiedzieli, że odchodzę. Przyszedłem do klubu i powiedziałem, że następnego dnia wyjeżdżam do Polski. Byli tym zaskoczeni. Nie mogli zareagować, bo
podjąłem decyzję o przejściu do Wisły.

- Niektórzy dziwią się, że zdecydowałeś się na transfer do Wisły.
- W Wiśle brakowało zawodnika kreatywnego na pozycji "10". W tym widziałem szansę dla siebie. Liczyłem także na to, że będę regularnie występował. Zespół jest mocny, ma doświadczonych piłkarzy. To kwestia czasu, kiedy będziemy wygrywać.

- Ale na razie wygląda to tak, że "Biała Gwiazda" notuje niechlubny rekord 11 meczów bez zwycięstwa. Wisła jest aż tak słaba?
- Aktualne miejsce w tabeli nie oddaje potencjału tej drużyny. Oczekiwania są duże, bo historia tego klubu zobowiązuje. Kibice oczekują zwycięstw, my też ich potrzebujemy. Czujemy, że mamy duży potencjał, aby
być wysoko w tabeli, walczyć o puchary, a nie o utrzymanie. Choć jesteśmy nisko w tabeli, to patrzymy do góry.

- Mają rację ci, którzy mówią, że jak się nic nie zmieni, to Wisła spadnie z Ekstraklasy?
- Nie dopuszczam do siebie takiej myśli! Jestem po to, aby Wisła wygrywała i rozpoczęła marsz w górę tabeli. Chcemy przełamać tę niemoc. Brakuje nam szczęścia, jak z Piastem, gdy mamy rzut karny i nawet takiej
okazji nie wykorzystujemy. Ale w końcu wyszarpiemy to zwycięstwo.

- Przed startem ligi Wojciech Kowalczyk prognozował na naszych łamach, że nie poradzisz sobie w Ekstraklasie. Mówił: "W polskiej lidze go zniszczą. Za wątły jest. Rywale będą go traktować jako gwiazdę z Fiorentiny. Nie będzie miał taryfy ulgowej. Miał rację?
- To opinia pana Kowalczyka, ale ja się z jego słowami nie zgodzę. Rozegrałem trzy mecze i nikt mnie nie zniszczył, jeszcze żyje, czuję się dobrze. Wydaje mi się, że jednak w Belgii gra się bardziej fizycznie niż u nas. Pracowałem na siłowni, wzmocniłem się. Tak źle ze mną nie jest.

- Byłeś w reprezentacji Polski na EURO 2012. Teraz o kadrze możesz pomarzyć.
- Każdy wie, jaka jest moja sytuacja. W Wiśle chcę wrócić do wysokiej formy, chcę grać jak najwięcej, chcę się odbudować. Jeśli spełnię te warunki to wtedy będę mógł stawiać przed sobą kolejne cele. Może wtedy
dopiero pojawi się myśl o kadrze, może zasłużę na powołanie.

- Co było większym błędem: wypożyczenie do Bari czy do Mechelen?
- Przejście do Bari to nie był z mojej strony przemyślany krok. Transfer dokonał się w ostatnim dniu letniego okna. To nie był dobry czas. Drużyna miała za sobą okres przygotowawczy, zespół był już poukładany. Trudno było wejść w takim momencie. Z tamtej ekipy zostało teraz w obecnej kadrze Bari może z czterech zawodników.

- Boli cię to, że nie poradziłeś sobie w Fiorentinie?
- Konkurencja w Fiorentinie była ogromna. To była wysoka półka. Miałem trudny okres, gdy tam przychodziłem. Potrzebowałem czasu, aby nauczyć się języka. Trener Montella powtarzał, że zrobiłem ogromny postęp.
Chwalił mnie w mediach. To było budujące, że dostrzegał moją pracę. Dostawałem szansę, bo ostatnie pół roku przed odejście do Bari grałem. Może nie regularnie, ale czułem, że jestem częścią tego zespołu. Później
podjąłem decyzję o wypożyczeniu do Bari, gdzie nie wyszło tak, jak powinno. Może zabrakło mi cierpliwości.


Najnowsze