Rzecznik PGE Narodowego: Jedna osoba próbowała wwieźć samochodem ponad 50 rac [WIDEO]

2016-05-05 9:37

Ochrona zatrzymała bardzo dużo materiałów pirotechnicznych. Sześciu osobom zostaną postawione zarzuty, bo jedna z nich próbowała wwieźć samochodem ponad 50 rac - mówi w rozmowie z "SuperExpress.tv" Monika Borzdyńska. Kto ponosi odpowiedzialność za sytuacje, do których doszło podczas meczu finałowego Pucharu Polski?

Finał Pucharu Polski miał być wielkim świętem piłki nożnej. Na trybunach PGE Narodowego zasiadło ponad 48 tysięcy kibiców, a na murawie spotkały się ekipy mistrza Polski i obrońcy krajowego pucharu. Za bramkami swoje miejsca zajęli najbardzej zagorzali sympatycy Legii Warszawa i Lecha Poznań. Wraz z pierwszym gwizdkiem sędziego fani "Wojskowych", a następnie "Kolejorza" odpalili race, które doprowadziły do sporego zadymienia części stadionu. Kto kontrolował kibiców podczas wchodzenia na stadion? Kto odpowiada za to, że race znalazły się na stadionie?

- Ochrona, za która również odpowiada Polski Związek Piłki Nożnej jako organizator, ale ja pragne przypomnieć, że w tym roku została ona wzmocniona o ponad 100 osób, bo zgodnie z przepisami o ochronie o imprezach masowych na tego typu meczu pracuje ponad 1100 osób. Ochrona zatrzymała bardzo dużo materiałów pirotechnicznych. Sześciu osobom zostaną postawione zarzuty, bo jedna z nich próbowała wwieźć samochodem ponad 50 rac. Na obiekt z różnych przyczyn nie weszło ponad 100 osób, więc ta wzmocniona ochrona działała. Natomiast chciałabym przypomnieć, że to jest kilkanaście minut na sprawdzenie około 10 tysięcy kibiców Legii i Lecha. Na pewno w takiej sytuacji pojawia się błąd ludzki i tych wszystkich materialów pirotechnicznych nie da się wykryć. Myślę, że najważniejszy w tego typu wydarzeniach jest jasny komunikat organizatora, że jest zakaz wnoszenia rac. Tak zresztą mówią przepisy UEFA, do których powinniśmy się stosować - mówi rzeczniczka stadionu, Monika Borzdyńska w rozmowie z Pauliną Koziejowską z SuperExpress.tv.

- Winę za to, że zostały rzucone race poniosą indywidualne osoby, które zostaną wychwycone. Na pewno kary PZPN nałoży na kluby, o czym informuje. Powinniśmy wyciągnąć wnioski z tego typu wydarzeń. Pragnę podkreślić, że PGE Narodowy sprzeciwia się wnoszenia materiałów pirotechnicznych na obiekt - dodaje. Według nieoficjalnych informacji podawanych przez Radio Zet materiały pirotechniczne, które zostały odpalone przez sympatyków Lecha zostały przetransportowane samochodem akrdytowanym przez Polski Związek Piłki Nożnej, który jak na razie nie odniósł się do tych ustaleń.

Najnowsze