Legia - Lechia: Sławomir Peszko porazi Legię prądem [GALERIA]

2016-10-01 11:07

Nastawiamy się na bardzo ciężki mecz. Jednak znamy swoją siłę, nie zamierzamy dać się zepchnąć do głębokiej defensywy. Chcemy pokazać ofensywny styl - zapowiada pomocnik Lechii Sławomir Peszko (31 l.) przed sobotnim hitem Ekstraklasy z Legią na Łazienkowskiej.

"Super Express": - Ponad miesiąc pauzowałeś z powodu urazu, a jak wróciłeś, to z przytupem. Gol z Ruchem po rajdzie przez pół boiska i później tytuł piłkarza kolejki. Tak stęskniłeś się za ligą?

Sławomir Peszko: - Stęskniłem się za grą. Byłem w bardzo dobrej formie przed kontuzją. Bardzo żałowałem, że w takim momencie wypadłem, że ominął mnie mecz eliminacji MŚ 2018 z Kazachstanem. No cóż, wróciłem w dobrym stylu. Najważniejsze, że Lechia wygrała, bo nie było łatwo.

- Ostatnio trener Piotr Nowak powiedział o tobie: Sławek wyrasta na piłkarza dużego kalibru. Co powie po występie z Legią?

- (śmiech) Aż sam się boję. Mam dużo szacunku i pokory. Jest też pewność siebie, bo mam zaufanie u trenera. Staram się je spłacać dobrą grą.

- Szybki powrót do formy to efekt leczenia prądem u serbskiej lekarki Marijany Kovacević?

- Warto tam pojechać na dwa-trzy dni, jeśli ma się stłuczony mięsień. Mój był zmiażdżony i przez to kontuzja się przeciągała. Ponadto dużo czasu spędzałem w naszej bazie treningowej, bo jak najszybciej chciałem wrócić. Teoretycznie z Lechem miałem nie grać, bo nie było sensu. Można powiedzieć, że zagrałem na własną odpowiedzialność.

- Mówiłeś, że w Serbii przyjmowałeś wolty. To była duża dawka?

- Powiedziałem żartobliwie o tych woltach. Jedna sesja trwała dwie godziny. Spędziłem tam dwa dni. Wielu piłkarzy się tam leczy. Choćby Van Persie, a przed startem US Open był tenisista Djoković. Taką kurację polecił mi kolega z zespołu Milos Krasić, który gdy miał urazy mięśniowe, to tam właśnie jeździł. Nie pomylił się. Pomogło.

- Lechia jest wiceliderem, a przed wami starcie z Legią, która w tym sezonie jeszcze nie wygrała u siebie. To kto jest faworytem tego hitu?

- Patrząc na tabelę, powinno się powiedzieć, że to my. Jednak Legia na własnym boisku zawsze jest faworytem. To jest inna drużyna od tej, która zdobyła mistrzostwo Polski. Jest w przebudowie. Jestem pewien, że teraz będą grali inaczej niż dwa czy trzy tygodnie temu. Nastawiamy się na bardzo ciężki mecz. Jednak znamy swoją siłę, nie zamierzamy zepchnąć się do głębokiej defensywy. Chcemy pokazać ten nasz ofensywny styl i zagrać tak jak zawsze.

- To Legia powinna bać się Lechii czy odwrotnie?

- Na pewno nie powinna nas lekceważyć. Mamy w drużynie indywidualności. Gdy nam się nie układa, to jedną akcją Wolski, Krasić czy Mila mogą przechylić spotkanie na naszą korzyść.

Nasi Partnerzy polecają
Najnowsze