Piotr Stokowiec - Polonia Warszawa

i

Autor: archiwum se.pl Piotr Stokowiec - Polonia Warszawa: 10 000 złotych netto

Stokowiec weźmie się z białostockim żubrem za bary WYWIAD

2013-07-10 7:00

Prędzej czy później i tak wyjdzie, czy jestem dobrym trenerem. Jestem gotów, by wziąć się z życiem za bary, zderzyć się z tym białostockim żubrem - mówi nowy trener Jagiellonii Piotr Stokowiec (41 l.).

"Super Express": - Jaki jest cel Jagiellonii na ten sezon?

Piotr Stokowiec: - Poprawa miejsca w tabeli i gry zespołu. Z klubu odeszło ostatnio kilku kluczowych piłkarzy i trzeba ich jakoś zastąpić. Liczę na 2-3 transfery, które wzmocnią skład. Nie chcę jednak zaśmiecać drużyny zawodnikami słabymi, ale sprowadzić takich, którzy zagwarantują po pewnym czasie wysoki poziom. Od 30-latka wolę młodego piłkarza, który ma szansę rozwinąć się i w przyszłości dać drużynie jeszcze więcej. Nie jestem zwolennikiem sprowadzania średnich zawodników zagranicznych na podstawie nagrań wideo.

- Pana Polonia słynęła z tego, że grała ładny, ofensywny futbol. Taka sama będzie Jagiellonia?

- Chciałbym, ale poczekajmy na wyniki. To, że miałem udany sezon w Polonii, nie oznacza, że teraz mogę odcinać od tego kupony. Chcę pokazać, że potrafię dobrze przygotować zespół do sezonu.

- Po tym, co działo się w Polonii, chyba trudno przyzwyczaić się do normalności w Jagiellonii?

- Jeśli się nie dostaje przez kilka miesięcy pieniędzy, to nie jest łatwo pracować. W Jagiellonii takich problemów nie ma i to sprzyja podniesieniu poziomu sportowego. Zawodnicy mają kontrakty i obie strony je respektują. Można wymagać od nich dobrej gry.

- Z bólem obserwuje pan to, jak Polonia tonie?

- To jest dramat. Niewiarygodne, że coś takiego mogło się zdarzyć w XXI wieku. To nauczka dla wszystkich. Pieniądze dla klubów powinny być bardziej monitorowane, bo nie może być tak, że w Ekstraklasie pracownicy zespołu nie otrzymują wynagrodzeń. Trzeba ustanowić prawo, a potem go przestrzegać. 10 lat temu grałem w Danii, w AB Kopenhaga. Klub został ukarany za brak płynności finansowej i dograł sezon amatorami. Postanowiono, że jeśli AB sportowo utrzyma się w ekstraklasie, to zostanie zdegradowane o jedną ligę, a jeśli spadnie również sportowo, to "leci" o dwie ligi w dół. To pokazuje, że tam klub w takiej sytuacji ma zapewnione miękkie lądowanie.

- Ile razy miał pan myśli, żeby dać sobie z tym wszystkim spokój?

- Nie wiem, jakim cudem, ale ani razu. Może dlatego, że byłem blisko domu. To była moja pierwsza praca, czułem duży entuzjazm, gonitwę za marzeniami. Udało się nawet utrzeć nosa kilku faworytom. To udowadnia, że można wierzyć w ludzi. Piłkarze niczego nie robili dla mnie, oni pracowali dla siebie. Spotkała ich nagroda. Pieniądze leżą na murawie i komu chce się po nie schylić, to prędzej czy później je zarobi.

Nasi Partnerzy polecają
Najnowsze