Miroslav Radović był w czwartek jedną z najjaśniejszych postaci Legii w starciu z Ajaksem, ale znów nie uda mu się wystąpić w Amsterdamie. Dwa lata temu, gdy stołeczny klub mierzył się z Holendrami na tym samym etapie Ligi Europy, ówczesny trener Henning Berg odsunął Serba od składu, bo na jaw wyszedł jego transfer do Chin. 33-latek był wyjątkowo zmotywowany, bo wreszcie wystąpić na obiekcie Ajaksu, niestety uniemożliwi mu to żółta kartka, jaką zobaczył w spotkaniu przy Łazienkowskiej.
- To była stykowa sytuacja w powietrzu, nie wiem, czy faulowałem. Ale teraz nie ma co już tego roztrząsać. Jestem trochę przybity. Nawet bardzo. Przepraszam kolegów za tę żółtą kartkę. Pojadę z nimi na rewanż, na pewno dadzą radę. Jesteśmy po pierwszej połowie, a wynik jest otwarty - przyznał po meczu Serb.
O ile Jacek Magiera czy inni piłkarze, m.in. Michał Kopczyński, zgodnie twierdzili, że 0:0 jest dobrym wynikiem, to Radović był nieco innego zdania - Nie jestem do końca zadowolony z tego meczu. Szczególnie pierwszą połowę powinniśmy zagrać lepiej, niepotrzebnie się cofnęliśmy. Przeciwnicy mieli przewagę, zostawialiśmy im zbyt dużo miejsca. Po przerwie było już lepiej, ale zabrakło jednej, konkretnej okazji bramkowej - powiedział.