- Jakie wrażenia po meczu z FC Utrecht?
- Jest trochę niedosyt, bo mieliśmy fajne sytuacje, łut szczęścia i wygralibyśmy ten mecz takim skromnym 1:0. Graliśmy solidnie, byliśmy dobrze zorganizowani i odpowiedzialni na boisku. Sami doszliśmy do tego, że właśnie organizacją gry możemy stwarzać sobie okazje i tak było, zabrakło szczęścia.
- Pięciu nowych piłkarzy w składzie, jak się rozumiecie?
- Pół drużyny jest nowe i faktycznie nie wyglądało to ostatnio zbyt dobrze. Na szczęście po tych ligowych meczach podnieśliśmy się i zagraliśmy jako zespół. Byliśmy drużyną, każdy w swojej strefie grał odpowiedzialnie, była komunikacja na boisku. Dzięki temu stworzyliśmy sobie kilka dobrych sytuacji na zdobycie bramki, mało brakowało…
- Lech jest faworytem przed rewanżem?
- Trudno powiedzieć, ale jesteśmy bardzo pozytywnie nakręceni. Sam czuję taki pozytyw, podobnie było po wyjazdowym meczu z Haugesund. Teraz rywal jest nieco mocniejszy, ale jestem dobrej myśli. Jeśli zagramy agresywnie, znów z dobrą organizacją na boisku i może jeszcze dołożymy jakiegoś gola, będzie fajnie. Teraz najważniejszy jest jednak mecz z Piastem Gliwice.
- Czas na zwycięstwo w lidze?
- W Płocku nie było dobrze, mecz fatalnie się ułożył: strata bramki, czerwona kartka. Nie stworzyliśmy sobie żadnej sytuacji, ale wyciągnęliśmy wnioski. W lidze gra się jednak nieco inaczej niż w pucharach, mecz jest bardziej otwarty. Z Utrechtem trzeba było skupić się na odpowiedzialnej piłce, zagrać nieco bardziej z tyłu. Może nie wyglądało to przez dłuższy czas jakoś specjalnie efektownie, ale takie mieliśmy założenia: nie stracić gola i wypracować sobie bramkę przewagi. W pełni się nie udało, ale przed rewanżem jestem optymistą.