Leo Messi, Neymar, Barcelona

i

Autor: archiwum se.pl

Barcelona jak 'Galacticos': jak się uczyć, to tylko na własnych błędach

2014-03-10 20:51

Nic nie trwa wiecznie. W futbolu tym bardziej. Piłkarze się starzeją, rywale nie tracą czasu, ambicja każdego człowieka ma określone granice, a zarządzanie klubem to o tyle niewdzięczna robota, że jakbyś się nie starał, w końcu pójdziesz złą drogą. Na naszych oczach upada właśnie mit niezwyciężonej Barcelony, a cały świat powinien zadać sobie tylko jedno pytanie: czy Hiszpanie kiedykolwiek wyciągną wnioski z błędów popełnionych przez przeciwników?

Nie zazdrościmy roboty Gerardo Martino. Argentyńczyk może czuć się jak lekarz zajmujący się pacjentem cierpiącym na nieznaną światu chorobę. Pozornie wszystko wydaje się być w jak najlepszym porządku. Piłkarze wyzdrowieli, rotacja działa, a takiego głodu sukcesów na Camp Nou nie było już dawno. Nic, tylko wziąć przeciwnika w obroty i zacząć wygrywać. I to się zdarza. Na moment. Zaraz potem umierający wraca do łóżka, a proces leczenia zaczynać trzeba od początku. Problem w tym, że chyba już nikt w Katalonii nie ma pojęcia, jaki rodzaj terapii zastosować.

>>>Juana Mata w szampańskim nastroju: stać nas na komplet punktów!

Przed sezonem wspominaliśmy, że transfer Neymara wydaje się średnio przemyślaną inwestycją. I zdania nie zmieniamy. Pół roku Brazylijczyka w Hiszpanii potwierdza wszystkie nasze obawy. Gwiazdor z kraju kawy nie tylko nie jest jeszcze gotowy dominować na europejskich stadionach, ale też kompletnie nie pasuje do dostojnie atakującej 'Blaugrany'. Kiedy się rozpędza, wyłącza z gry - okrutnie powolnych w ruchach - Xaviego i Fabregasa. Automatycznie też pozbawia piłki Messiego, a ten - coraz częściej sfrustrowany - traci na skuteczności. Żeby tego było mało, obecność byłego gracza Santosu na lewym skrzydle, oznacza, że mniej miejsca na murawie ma Iniesta, przez co Hiszpan notuje właśnie jeden z najgorszych sezonów w karierze. Przyczyna koszmaru zidentyfikowana?

Nie do końca. Neymar nie jest bowiem głównym winnym katastrofy. Fakt, pasuje do reszty układanki jak pięść do nosa. Pytanie tylko czy bez niego piłkarze Barcy radziliby sobie lepiej. Wspominając półfinałowy rozbiór Katalonii w wykonaniu Bayernu, mocno wątpimy. Przyczyn kryzysu Barcelony szukać należy zdecydowanie wyżej. W klubowych władzach.

>>>Potężne osłabienie Holandii przed Mundialem w Brazylii!

Istnieje w ekonomii pojęcie 'benchmarkingu'. W największym skrócie: dobrze jest wysadzić starą mikrofalówkę by przekonać się o niszczącym wpływie sreberka na to urządzenie, ale jeszcze lepiej, jeśli stary sprzęt należeć będzie do siąsiada. W hiszpańskim futbolu o podobnej metodzie porównawczej chyba nikt nie słyszał. A już na pewno podobnej analizy nie przeprowadzano na Camp Nou. A wystarczyłoby przecież cofnąć się o dekadę i ujrzeć uciekającego w popłochu z Santiago Bernabeu Florentino Pereza, by dostrzec nadchodzące problemy.

Kres galaktycznej ery 'Królewskich' wyglądał bowiem - wypisz, wymaluj - tak samo. Triumfalne pożegnanie z dotychczasowym szkoleniowcem i początek trenerskiej rotacji. Utrzymanie szerokiej kadry dzięki wychowankom. Rezygnacja ze wzmocnienia linii defensywnej. Przesadna wiara w wielkość wypalonych liderów. Pasmo klęsk i kompromitacji. Nie trzeba wielkiej wyobraźni, by podobnych analogii znaleźć więcej. Neymar? Pamiętamy Robinho. Przez pierwsze miesiące też wydawało się, że doczekaliśmy się następcy Pelego. Zabrakło tylko rozsądku, rozumu, a także ambicji. No i sukcesów.

>>>Boenisch w formie, ale Nawałka wciąż nie reaguje!

Co dalej? To jest  w tym wszystkim najśmieszniejsze. Jak to w futbolu - nie bardzo wiadomo. Barcelona to wciąż ścisły top Europy. Śmiertelnie chory, ale w pojedynczych występach mający potencjał na półtorej godziny ideału. Pewna jest tylko perspektywa bardziej odległa: czas Xaviego, Iniesty, Puyola czy Daniego Alvesa kończy się. Nie zmienią tego kosztowne transfery czy rotacja na ławce trenerskiej. Przemijania nie da się oszukać. To jak w tym dowcipie z wnuczkiem i starym Gruzinem na łożu śmierci:

-Gdy umarł Lenin, umarł też leninizm. Gdy odszedł Stalin, wraz z nim do historii przeszedł stalinizm...

-Dziadku Onanie, nie umieraj!

Nasi Partnerzy polecają
Najnowsze