James Rodriguez

i

Autor: Facebook

Real Madryt - Betis Sevilla 5:0! Magiczny wieczór i bramki na Bernabeu [WIDEO]

2015-08-30 19:27

Machina Rafaela Beniteza zaczyna działać! Real Madryt w sobotni wieczór rozbił Betis Sevilla na Santiago Bernabeu 5:0. Królewscy dali swoim kibicom prawdziwy show, udowadniając, że pod wodzą nowego szkoleniowca mogą prezentować efektowny - pełen fajerwerków technicznych - futbol. Prawdziwym bohaterem starcia został James Rodriguez, który wrócił do pierwszej jedenastki po skróconym okresie przygotowawczym.

Real Madryt zachwycił. Zaczarował. Pozwolił ponownie uwierzyć, że ta machina wciąż ma potencjał, by rozjechać wszystkich rywali na Starym Kontynencie. "Królewscy" nie tylko bowiem rozstrzelali Betis. Zrobili to w absolutnie niewiarygodnym stylu, dostępnym tylko podobnie licznemu gwiazdozbiorowi.

Strzelanie na Santiago Bernabeu rozpoczął Gareth Bale. Walijczyk - ustawiony inaczej niż u Carlo Ancelottiego - wykorzystał fenomenalne wręcz dośrodkowanie Jamesa i trafił do siatki obok zagubionego Antonio Adana. Dla byłego piłkarza Tottenhamu był to miły początek wyjątkowego wieczoru, podczas którego przypomniał on fanom w Madrycie, że jeszcze niedawno uznawano go za jednego z najlepszych piłkarzy Europy.

James Rodriguez bohaterem

Magia Bale'a udzieliła się pozostałym piłkarzom. Wiele dobrego zrobił powrót Jamesa. Kolumbijczyk w pierwszej kolejce rozegrał zaledwie kilka minut. W sobotę wyszedł w pierwszym składzie. I odmienił grę Realu. Najpierw zaliczył asystę przy goli Bale'a. Potem strzelał już sam. Tak:

A w drugiej odsłonie jeszcze tak:

Wzorem kolegi z zespołu próbował ruszyć Sergio Ramos, ale przy jego jego interpretacji gola Wayne'a Rooneya z pamiętnych derbów Manchesteru zabrakło - jakby to określili nasi komentatorzy - precyzji i wykończenia. Ot, kopnął, ale nie w tę stronę słupka, co powinien:

I taki to był właśnie wieczór na Santiago Bernabeu. Pełen magii i polotu. Piłkarze Realu dostali chyba od Rafaela Beniteza sporo swobody, bo tak jak w pierwszej kolejce Marcelo na połowie rywala właściwie nie było, tak w sobotę ekipa z Madrytu sporą część spotkania grała w stylu retro: z dwójką stoperów i piątką napastników. To przyniosło pozytywne skutki. "Królewscy" potrafili zdominować rywala i zyskali sporo swobody w strefie środkowej. A więc tam, gdzie prawdopodobnie skupiać się ma główna siła uderzeniowa Realu w wersji 2.0.

FC Barcelona wciąż skromna. Katalończycy szczęśliwie pokonali Malagę

Negatywne wiadomości? Gola nie strzelił znowu Cristiano Ronaldo. Portugalczyk próbował kilkukrotnie, ale akurat w weekend zabrakło tego najważniejszego. Chłodnej głowy. Mimo to trudno wspominać o kryzysie CR7. Z Betisem nie strzelił, ale w następnej kolejce - grając podobnie - może mu się zdarzyć goli nawet pięć. Ot, taka natura najlepszego strzelca na kontynencie.

Betis? Ma czego żałować. W drugiej odsłonie podopieczni Pepe Mela próbowali pokonać Keylora Navasa nawet z jedenastu metrów. Tyle że Kostarykańczyk chyba na dobre udowodnił już Benitezowi, że David De Gea nie jest mu potrzebny. Wybronił bowiem ten strzał - podobnie jak wszystkie inne - i w drugim kolejnym ligowym spotkaniu zachował czyste konto.

Real Madryt - Betis Sevilla 5:0 (2:0)
Bramki: Bale 2, 89, James 37, 50, Benzema 47

Real: Keylor Navas - Danilo, Raphaël Varane, Sergio Ramos, Marcelo - Toni Kroos (64. Casemiro), James Rodríguez, Gareth Bale, Luka Modrić (75. Mateo Kovačić), Cristiano Ronaldo - Karim Benzema (53. Isco)

Betis: Antonio Adán - Cristiano Piccini, Germán Pezzella, Bruno González, Francisco Molinero (46. Jorge Molina) - Álvaro Cejudo, Xavi Torres, Alfred N'Diaye (81. Petros), Juan Manuel Vargas - Dani Ceballos (53. Didier Digard), Rubén Castro

Żółte kartki: Casemiro, Varane, Kroos - Vargas, Molinero

Najnowsze