Ruben Horacio Gaggioli, pierwszy agent gwiazdy: Lionel Messi był mniejszy niż pchła! [WYWIAD]

2016-01-30 18:56

Ruben Horacio Gaggioli (66 l.). Tak nazywa się człowiek, który odkrył Leo Messiego dla światowej piłki. To właśnie on sprawił, że 13-letni Argentyńczyk trafił do Barcelony. Gaggioli był pierwszym menedżerem Leo i do dziś przechowuje w banku skarb – serwetkę, na której spisano historyczny kontrakt Messiego. Hiszpańskie media piszą, że gdyby trafiła na aukcję, osiągnęłaby cenę 10 milionów euro! – Próbowano ją ode mnie kupić, ale zawsze mówiłem „nie” – mówi „Super Expressowi” Gaggioli, który opowiedział nam o niezwykłych początkach Messiego.

"Super Express": - Co pan czuje, widząc Messiego odbierającego kolejną "Złotą Piłkę"?

Ruben Horacio Gaggioli: - Dumę i radość, że uczestniczyłem w czymś, co zmieniło historię Barcelony i światowej piłki. Pomogłem w rozwoju piłkarza, który dziś nie ma konkurencji na świecie. Messi ma już pięć "Złotych Piłek", a moim zdaniem zdobędzie jeszcze trzy i ustanowi rekord nie do pobicia. Będzie grał do 36.-37. roku życia. Zmieni styl, będzie mniej biegał, ale pozostanie artystą.

- To jak to było? Na początku 2000 roku otrzymuje pan telefon z Argentyny.

- Tak. Jestem Argentyńczykiem, pochodzę z Rosario, tak jak Messi. Jako piłkarz wyjechałem do Hiszpanii, grałem w Espanyolu i w tym mieście zostałem, rozkręcając działalność menedżerską. W lutym czy marcu 2000 roku dostałem telefon od moich ludzi w Argentynie, którzy powiedzieli, że mają cudownego chłopca. Prosili, abym zorganizował testy w europejskim klubie.

Piłkarz FC Barcelona trafi do... Polski?! Kuriozalna oferta transferowa

- Czyli w Barcelonie.

- To nie było przesądzone. Rodzina Messiego chciała, żeby Leo trafił do miasta, w którym będę mieszkał. A ja się wtedy wahałem, brałem też pod uwagę Madryt i gdybym tam się przeprowadził, to pewnie zaproponowałbym Leo Realowi. Zostałem jednak w Barcelonie.

- Podobno kiedy zobaczył pan Messiego po raz pierwszy, był pan przerażony.

- Przerażony to mało powiedziane! Poczułem się oszukany. Mówiono mi, że przyleci złoty chłopiec, a gdy Leo wylądował w Hiszpanii, to zbladłem. O Messim mówi się, że to "pulga", czyli "pchła". Wtedy to żadna pchła nie była, co najwyżej pchełka! Pomyślałem: "Boże, przecież to chuchro nie nadaje się do piłki, kogo mi tu oni przywieźli!".

- Kiedy zmienił pan zdanie?

- Po pierwszym meczu Messiego w młodzikach Barcelony, w którym strzelił pięć goli. Choć to wcale nie było tak, że Barcelona od razu rzuciła się z kontraktem dla Leo. Byli w klubie trenerzy, którzy go nie chcieli.

- Aż nadszedł 14 grudnia 2000 roku.

- Tak. To dzień, który zmienił historię Barcelony. Umówiłem się z Carlesem Rexachem, dyrektorem sportowym Barcelony, w restauracji. Były naciski ze strony rodziny Messiego, że jeśli Barca się nie zdecyduje, to trzeba szukać gdzie indziej, bo czekanie od września na decyzję jest drażniące. Powiedziałem o tym Rexachowi, domagając się działania. Wtedy on złapał. serwetkę, bo nic innego nie było pod ręką, i spisaliśmy kontrakt Messiego.

- Ta serwetka przeszła do historii piłki. Ma ją pan do dziś.

- Trzymam ją w oprawie, w bankowym sejfie. Mam też zaświadczenie od notariusza, przed którym z Rexachem potwierdzaliśmy jej autentyczność. Próbowano ją ode mnie kupić, najczęściej podchody robiły firmy bukmacherskie. Najbardziej naciskali Japończycy, którzy chcieli ją umieścić w muzeum i proponowali mi procent od sprzedanych biletów. Nie zgodziłem się. Dla mnie ta serwetka ma wartość historyczną.

- Hiszpańska prasa pisze, że na aukcji mogłaby osiągnąć 10 mln euro. Za tyle też pan jej nie sprzeda?

- Nigdy nie mów nigdy. Nie wiem, czy będę ją miał do końca życia, ale byłoby mi ciężko się jej pozbyć.

- A jak długo był pan menedżerem Leo?

- Niecałe pięć lat. Potem interesy przejął jego tata.

Leo Messi mógł odejść z Barcelony! Real Madryt chciał go kupić trzy razy

- Co jakiś czas pojawiają się plotki o jego przejściu do Manchesteru City czy innej potęgi. Wierzy pan, że Messi zagra gdzieś poza Barceloną?

- W Europie? Nie. On stał się legendą Barcelony, ale Leo wie, że jego też stworzyła Barcelona. Pasują do siebie idealnie. Nie wiadomo czy inny klub, z inną filozofią, tak dobrze by mu leżał jak Barca. Dlatego jestem przekonany, że skończy karierę albo tu, albo w ojczyźnie – w Argentynie.

- Pan uważa go za piłkarza wszech czasów?

- Hmmm, dla mnie jednak najlepszy był Diego.

- O, ciekawe...

- Messi miał dużo łatwiej jeśli chodzi o rozwój. W tym sensie, że jako nastolatek trafił do najlepszej szkółki piłkarskiej na świecie i dorastał z innymi geniuszami. Tak samo w pierwszym zespole Barcelony, gdzie w pewnym momencie miał obok siebie bodaj 9 mistrzów świata. Maradona miał moim zdaniem trudniejszą ścieżkę.

- Jaki był i jaki jest Messi prywatnie?

- Zawsze był skromny. Jemu tak naprawdę wiele do szczęścia nie potrzeba. On potrzebuje w zasadzie tylko rodziny i piłki. To kocha ponad wszystko. Grając i mając bliskich wokół siebie jest bardzo szczęśliwy.

 

TEKST NAPISU NA SERWETCE

„W Barcelonie, 14 grudnia 2000 roku, w obecności panów Minguelli i Horacio (Gaggioli), Carles Rexach, dyrektor sportowy FC Barcelona, zobowiązuje się, że mimo pewnych głosów sprzeciwu w klubie, doprowadzi do podpisania kontraktu z Leo Messim, zaraz po tym jak warunki między stronami zostaną dokładnie ustalone”.

Najnowsze