Josep Guardiola

i

Autor: archiwum se.pl

BARCELONA - CHELSEA. Co z tym Guardiolą? - komentarz po meczu

2012-04-25 13:00

Mówiąc pół żartem, pół serio z Barceloną jest naprawdę źle - gwódź do katalońskiej trumny wbił wszak Fernando Torres. W ostatnich czasach uosobienie boiskowej nieudolności.

Gra Barcelony od kiedy stery objął w niej Pep Guardiola wygląda wciąż tak samo. Schemat jest prosty. Miliony podań i próby przerzucenia piłki nad linią obrony.

O ile w lidze hiszpańskiej w większości przypadków taka taktyka przynosi oczekiwany przez Katalończyków rezultat, o tyle w Europie przestało to już kogoś zaskakiwać. Europa znalazła na Barcę sposób. Owszem - brzydki, ale jedyny możliwy.

Statystki liczby podań i ich celności wyglądają oczywiście okazale, ale coraz częściej są tylko pustymi liczbami, które przestają skutkować trofeami. Barcelona straciła szansę na wygranie Ligi Mistrzów i na 99,9 procent nie zdobędzie Mistrzostwa Hiszpanii.

ZOBACZ: Tak relacjonowaliśmy mecz Barcelona - Chelsea

Barcelona stanęła pod ścianą. Pod ścianą, pod którą sama się doprowadziła rękami Pepa Guardioli. Czy Hiszpan będzie w stanie wymyślić coś nowego, czym ponownie zachwyci cały świat? Wątpliwe.

Właśnie dlatego Guardioli nie można porównywać z Jose Mourinho. "The Special One" w każdym prowadzonym przez siebie zespole podaje nowe pomysły. Dopasowuje taktykę do umiejętności własnych piłkarzy, a także koryguje ją biorąc pod uwagę warunki fizyczne przeciwników. Robi więc to, czego nie potrafi Guardiola.

Właśnie brak elastyczności - połączony z waleniem po słupkach i poprzeczkach - spowodował, że Barcelona nie zdołała wyeliminować Chelsea. Nie można grać tak samo przeciwko Racingowi Santander i identycznie w Lidze Mistrzów z rosłymi obrońcami "The Blues".

Jaka przyszłość czeka Guardiolę? Scenariusze są dwa - obecny trener Barcelony po sezonie odejdzie z Camp Nou (na jego zwolnienie przez władze klubu raczej nie ma co liczyć) i trafi do innego europejskiego klubu, gdzie sobie nie proadzi. Później zniknie dla Europy, tak samo jak dziś nie słychać, by któraś z europejskich potęg chciała zatrudnić jego poprzednika Franka Rijkaarda.

Drugi scenariusz: Guardiola zostaje w Barcelonie i Messi z kolegami dalej grają swoje. Ale czy ktoś się jeszcze będzie ich bał? Nawet jeśli jest to kosztem zabijania piękna futbolu, mało który czołowy klub będzie trząsł się przed Barcą. "Wielka Barcelona" się skończyła. Potrzeba nowej formuły, nowych pomysłów. Tylko kto je przedstawi półbogom grającym dla "Dumy Katalonii"?

Najnowsze