- Nie spodziewaliście się chyba, że możecie stracić punkty w Warszawie...
- Nie. Jestem bardzo rozczarowany. Prowadziliśmy, a ja strzeliłem pierwszego gola. Może za szybko pomyśleliśmy, że zdobędziemy trzy punkty. Zabrakło koncentracji. Po drugie, mamy kilku kontuzjowanych zawodników, którzy zostali w Madrycie, a to miało wpływ na naszą grę, zespół nie wyglądał tak, jak powinien.
- Ewidentnie Real ma problem z grą w obronie. W każdym meczu tracicie gole.
- Trener Zidane zapowiedział, że po powrocie obejrzymy na spokojnie mecz z Legią i przeanalizujemy grę każdego zawodnika. Sami zobaczymy, co zrobiliśmy źle. Wtedy będzie można konkretnie określić, w czym jest problem. Nie można wszystkiego zrzucać na obronę. Widocznie w funkcjonowaniu całej drużyny było coś nie tak. Dla nas to nie było normalne spotkanie, bo zagraliśmy przy pustych trybunach. Ale to nas nie usprawiedliwia w żadnym przypadku. Choć mecz bez kibiców bardziej nam przeszkodził niż Legii.
- W dwumeczu z Legią strzeliliście osiem goli, ale Cristiano Ronaldo nie trafił ani razu...
- On jak każdy napastnik chce strzelać gole, ale z Legią mu się nie udało. Jestem jednak rozczarowany faktem, że nie wygraliśmy w Warszawie, a nie tym, że Ronaldo nie zdobył bramki.
- Może zlekceważyliście Legię?
- Nic takiego nie miało miejsca. W Lidze Mistrzów nie możesz nikogo lekceważyć, bo możesz być surowo ukarany. Mimo porażki w Madrycie już tam mieli dobre momenty. W Warszawie dosłownie kilku minut im zabrakło, aby sprawić sensację. Legia pokazała się z bardzo dobrej strony. Czuć było na boisku, że nas się nie boją, że gra z Realem nie robi na nich wrażenia. Chcieli nas zaskoczyć charakterem i chęcią do walki. Dobrze grali w obronie. Myślę, że wiosną ten zespół dalej będzie walczył w pucharach. Bo w Warszawie grał jeszcze lepiej niż w Madrycie, to dobry zespół. A my mamy nauczkę, że jak się ma 2:0, to trzeba rywala dobić. Bo jak nie, to on się może podnieść i mocno cię ugryźć. I właśnie to zrobiła Legia.