Kibice Legia

i

Autor: Michał Wielgus Kibice Legii Warszawa

Kibole Legii ukarani 2-letnimi zakazami. Za to samo w Anglii grozi... "dożywocie"!

2016-10-13 14:50

Legia Warszawa z Realem Madryt w Lidze Mistrzów zagra bez udziału publiczności, a to efekt zachowań kiboli podczas meczu z Borussią Dortmund. Klub zidentyfikował część osób winnych tych zajść i ukarał je dwuletnim, czyli najwyższym przewidzianym przez ustawę zakazem wstępu na stadion, ale to stosunkowo niska kara. W Anglii za podobne przewinienie grozi... dożywotni zakaz i GIGANTYCZNE kary finansowe!

Zgodnie z polskim prawem klub może wlepić stadionowym bandytom zakazy obowiązujące przez zaledwie dwa lata. Po upływie tego czasu kibol może znów bez żadnych przeszkód oglądać mecze na żywo i dalej brać udział w burdach. Bo trudno się spodziewać, by taka kara uczyła pokory i skłaniała do zmiany zachowań. Wręcz przeciwnie. Mimo to wspomniane dwa lata to najwyższa możliwa kara i taką właśnie Legia wlepiła zidentyfikowanym chuliganom, którzy brali udział w incydentach podczas meczu z Borussią Dortmund, a tym samym bezpośrednio przyczynili się do zamknięcia stadionu na mecz z Realem Madryt.

Ponadto klub zapowiedział już, że zamierza winnym wytoczyć procesy sądowe i pociągnąć ich do odpowiedzialności cywilnej. Legia będzie się domagała, by kibole z własnej kieszeni zapłacili za kary finansowe i wizerunkowe, jakie spotkały mistrzów Polski w wyniku tych zajść, ale i to wydaje się środek niewystarczający do walki ze stadionowym bandytyzmem.

Często jako przykład radzenia sobie z kibolami podaje się Anglię, gdzie musiały się wydarzyć dwie wielkie tragedie (Heysel w 1985 r. i Hillsborough w 1989 r.) by podjęto drastyczne kroki. Premier Margaret Thatcher wypowiedziała prawdziwą wojnę chuliganom, która trwała przez kolejne lata. Dwuletni zakaz stadionowy? To brzmi śmiesznie w porównaniu do kar, jakie grożą stadionowym bandytom w Wielkiej Brytanii. Tam za samo wbiegnięcie na murawę podczas meczu grozi grzywna od kilku do kilkudziesięciu tysięcy funtów (od 5 do 120 tys. złotych). Nie wspominając o zamieszkach na stadionie lub niszczeniu obiektu, bo takie zachowanie karane jest jeszcze wyższą grzywną, a przede wszystkim dożywotnim zakazem stadionowym i czasami nawet więzieniem!

Znamienny dla angielskiej walki z chuliganami jest przykład z 2009 roku, kiedy to w FA Cup mierzyły się dwie znienawidzone ekipy - West Ham i Milwall. Nie powinno więc dziwić, że podczas meczu między kibolami jednych i drugich doszło do zamieszek i bijatyk, a jeden z nich został nawet dźgnięty nożem. Piłkarska federacja ukarała gospodarzy (West Ham) gigantyczną karą finansową za nieodpowiednią organizację (115 tys. funtów), a klub w porozumieniu z policją zidentyfikował WSZYSTKICH biorących udział w bójkach. Aresztowano ponad 50 osób, a bandyci zaangażowani w awantury na stadionie dostali od 5 do 10 tys. funtów kary i dożywotnie zakazy stadionowe. W Anglii jednak drakońskie przepisy przyniosły efekt. Od kilkunastu lat na stadionach jest o wiele spokojniej niż kiedyś, na trybunach nie ma sektorów buforowych dzielących kibiców przeciwnych drużyn, a ci też nie są skorzy do awantur, bo wisi nad nimi widmo ogromnych grzywien.

Od meczu z Borussią Dortmund minął już miesiąc, a Legia dotychczas potrafiła zidentyfikować tylko część osób winnych awantur. Nasze kluby nie umieją walczyć z bandytami, ale też nie pomaga im w tym prawo. I jeśli w tej materii nic się nie zmieni, to Polska wciąż będzie jednym z tych krajów, który z chuliganami na stadionach sobie nie poradził.

Najnowsze