1pub_Znów zaświeciło dla mnie słońce

i

Autor: East News Tomasz Kuszczak w barwach Wolverhampton

Tomasz Kuszczak dla "Super Expressu": Znów zaświeciło dla mnie słońce [WYWIAD]

2015-02-27 9:29

Tomasz Kuszczak (33 l.) doczekał się szansy, wskoczył między słupki Wolverhampton i walczy o awans do Premier League. Po 33 kolejkach jego drużyna jest na ósmym miejscu w Championship, z małą stratą do miejsc barażowych.

"Super Express: - Wskoczyłeś do bramki Wolverhampton i od razu zbierasz pozytywne recenzje. Wychodzisz na prostą?

- Coś się ruszyło. Znów zaświeciło dla mnie słońce. Zagrałem w pięciu meczach i jestem zadowolony z tego, jak to wygląda. Choć debiut w "Wilkach" miałem bolesny, bo po 20 sekundach przyszło mi wyciągać piłkę z siatki. Czekasz na takie spotkanie, a po chwili dostajesz "bombę". Za kolejny występ zostałem wyróżniony. Wybrano mnie piłkarzem kolejki. To dobry okres dla mnie, bo ostatnio wygraliśmy dwa mecze z rzędu, strzelając osiem goli i nie tracąc żadnego. Wróciłem  na piłkarską mapę. Pokazałem,
że żyję i nie wybieram się jeszcze na emeryturę.

- Dlaczego jednak tak długo nie mogłeś wywalczyć miejsca w bramce Wolverhampton?

- Przychodziłem jako zmiennik. Pierwszym bramkarzem był Carl Ikeme. Menedżer Kenny Jackett nie miał powodów, aby burzyć hierarchię. Zresztą, który trener posadzi na ławce ogranego bramkarza, a wstawi z marszu tego, który nie grał od kilku miesięcy? Gdzie tu logika? Liczyłem się z tym, że będę musiał cierpliwie czekać na szansę. Skorzystałem z pecha Ikeme, któremu przytrafiła się kontuzja. On musi być nieszczęśliwy, abym ja miał powody do radości. Takie życie. Teraz muszę pokazać się z dobrej
strony, aby po powrocie Ikeme do zdrowia trener miał dylemat na kogo postawić. To mój czas, aby w bramce "Wilków" zostać, jak najdłużej.

- Tyle że Ikeme nie ma najlepszej opinii. Padają głosy, że przegrałeś rywalizację z bramkarzem, którzy waży 100 kg i w wielu klubach nie mógł zagrzać miejsca. Co ty na to?

- Dla mnie Ikeme to jeden z najlepszych bramkarzy w Championship. Dynamiczny, dobrze zbudowany, a muskulaturę ma taką, że wielu piłkarzy by zawstydził. Na treningach wyłapie wszystkie piłki. Rywalizacja z nim ma dobre strony, bo na każde zajęciach muszę być przygotowany na 100 procent. To mnie nakręca, daje kopa, sprawia, że cały czas jestem "pod napięciem".

Tomasz Kuszczak podpisał nowy kontrakt! Zostaje w Wolverhampton na dłużej

- Ale ta sytuacja chwały ci nie przynosi.

- Przychodząc do "Wilków" wiedziałem, że potrzebuję czasu, aby poznać zespół, aby wrócić do regularnego grania. Występowałem w rezerwach, ale nie traktowałem tego w kategoriach wstydu czy poniżenia, że tam jestem. To nie było zesłanie. Rozumiałem, że po ostatnich komplikacjach tak musi być. Nie było we mnie frustracji i niezadowolenia, że trener stawia na Ikeme.

- Nie grałeś, a mimo to w połowie stycznia przedłużyłeś do końca sezonu kontrakt z Wolverhampton. Dlaczego?

- Uznałem, że nie ma sensu się nigdzie ruszać. Co bym na tym wygrał? W nowym klubie znów wszystko zaczynałbym od nowa, bo nikt z góry nie zagwarantuje przecież miejsca w pierwszym składzie. Wolverhampton to dobre miejsce, wspaniały klub, z wielką tradycją. Teraz jest beniaminkiem w Championship, ale nie zapominajmy, że wiele sezonów spędził w Premier League. Może nie rozdawał w niej kart, ale jednak w niej był. W każdym zakątku tego klubu czuć zapach Premier League. Bo tu wszystko jest na
najwyższym poziomie.

- Może zostałeś w Wolverhampton z prostego powodu: zwyczajnie nie było innych ofert?

- Co ciekawe, ale to właśnie zimą nagromadziłem więcej propozycji niż latem. Sam byłem tym zaskoczony. Znów pojawił się temat Turcji. Spóźnili się jednak, bo byłem już umówiony z Wolverhampton, że zostaję. Było także trochę egzotyki, jak wyjazd do Indii czy Azerbejdżanu. Teraz te opcje odrzuciłem, ale w przyszłości ich nie wykluczam.

- Wolverhampton jest w stanie w tym sezonie bić się o awans do Premier League?

- Mamy takie aspiracje. W poprzednich sezonach Championship to była liga, w której poziom był wyrównany, gdzie ostatni mógł wygrać z czołówką. W tej edycji jest wyraźny podział na lepszych i słabszych. Rządzi osiem zespołów, są w tym gronie "Wilki". Trzeba zrobić wszystko, aby zająć miejsce premiowane grą w barażach. Zostało 13 meczów do końca. Teraz przed nami prawdziwy maraton, bo zagramy 5 spotkań w dwa tygodnie. Najlepsze jest to, że o przepustkę do Premier League walczy trzech polskich
bramkarzy: ja, Białkowski z Ipswich i Boruc z Bournemouth, z którym zagram 3 marca.

Dong Fangzhuo: Kuszczak uczył mnie polskiego

- Umiesz w ogóle wytłumaczyć dlaczego tak długo byłeś bezrobotny?

- To był pierwszy i mam nadzieję, że jedyny okres, gdy nie miałem zatrudnienia. Nigdy wcześniej nic podobnego mi się nie przytrafiło. To było dla mnie coś nowego. Wydawało mi się, że po dwóch dobrych sezonach w Brighton, gdzie rok po roku walczyliśmy w barażach o awans do Premier League, nie będzie problemów ze znalezieniem klubu. Nie mogłem tego zrozumieć. Czułem się dziwnie. Jadąc na urlop człowiek chciałby odpocząć, a nie ciągle zastanawiać się, gdzie będzie grał. To nie tak, że nie miałem
ofert. Były, ale zawsze coś stawało na przeszkodzie, aby podpisać kontrakt. Przekombinowałem, dużo w tym mojej winy, że do tego doszło.

- Wybrzydzałeś, czekając na lepszą propozycję?

- Można powiedzieć, że "kręciłem nosem", a miesiące uciekały i widełki mi się zawężały. Odmówiłem kilku klubom, które później znalazły nowych bramkarzy, a więc te opcje mi odpadły. Liczyłem się z tym, że będzie trzeba czekać nawet do zimowego okna, bo jakby nie było wypadłem z ligowego obiegu. Niektórzy mieli prawo o mnie zapomnieć. Ale nie mając klubu nie zmarnowałem jednak tych kilku miesięcy.

- Co robiłeś?

- Cały czas byłem w treningu. Ćwiczyłem m.in. z trzecioligowym Oldham, który mnie "przygarnął". Ponadto prowadził mnie indywidualnie Mike Cleggy, który kiedyś był w Manchesterze United trenerem przygotowania fizycznego. Odpowiadał wcześniej za Cristiano Ronaldo i inne gwiazdy "Czerwonych Diabłów". Pracowałem z nim nad siłą, motoryką i dynamiką. Odrabiałem lekcje, bo wiedziałem, że muszę być przygotowany, gdy podpiszę kontrakt.

- Bezrobocie uczy pokory?

- To była próba charakteru. Ta sytuacja pokazała mi, że na nic nie masz gwarancji, że niczego nie możesz być pewien. Jednego dni możesz grać w Premier League, a za moment wylądujesz na ławce w trzeciej lidze. Miejsce w bramce jest jedno. Co ma powiedzieć Petr Cech, który był gwiazdą Chelsea, odnosił sukcesy, był filarem, a teraz Jose Mourinho posadził go na ławce? Ostatnio zagrał i... znowu zjazd do boksu. Albo Artur Boruc, który miał udany poprzedni sezon w Southampton, a w tym musiał odejść
do Bournemouth.

- Zawsze powtarzałeś, że chcesz grać w Premier League. Może jednak twoje miejsce to poziom Championship? Od trzech lat tylko tam znajdujesz zatrudnienie.

- Ale przecież miałem propozycje z Premier League. Gdybym podpisał w czerwcu z Burnley to teraz nie padłoby to pytanie.  Moje doświadczenie przydaje się w Championship, ale wiem, że mogę bronić w Premier League. Zagrałem w tej klasie 63 mecze. Dwa razy miałem "Save od the season", wygrywałem punkty drużynie, mówiło się o mnie w Anglii.  Nie grałem w Manchesterze Utd tyle ile bym chciał, ale nie rywalizowałem tam z panem Bolkiem. Moim rywalem był Edwin van der Sar, jednym z najlepszych
bramkarzy dekady. A jak już dostawałem szansę od sir Aleksa Fergusona to nie zawodziłem. Pytanie, czy w Premier League otworzą się dla mnie jeszcze jakieś drzwi.

Łukasz Piszczek kontuzjowany! NIE ZAGRA w meczu Polska - Irlandia

KLIKNIJ: Polub Gwizdek24.pl na Facebooku i bądź na bieżąco!

ZAPISZ SIĘ: Codzienne wiadomości Gwizdek24.pl na e-mail

Najnowsze