"Super Express": - Zajęcia z fizjoterapeutą to był twój pomysł czy zalecenie od sztabu kadry?
Kamil Grosicki: - Mój. Na zgrupowaniach kadry bardzo często pracuję z fizjoterapeutą i zauważyłem, że dobrze mi to robi. Pomyślałem, że czemu nie skorzystać z tego jeszcze częściej, szczególnie przed mundialem. Gdy kończę treningi w klubie przed 13.00, mam bardzo dużo czasu. Dwa razy w tygodniu po 1,5 godz. Paweł Choduń wykonuje ze mną ćwiczenia i masaże. Poprawiamy też moc i dynamikę, często kończymy przed 22.00.
- Kto pokrywa koszty?
- Ja pokrywam. Fizjoterapeuta mieszka u mnie i płacę mu wynagrodzenie. Pracuję też indywidualnie z innym specjalistą. Od czterech lat pomaga mi trener mentalny Paweł Frelik.
- W klubach, w których grałeś, nie było takich fachowców czy po prostu nie zwracałeś na to uwagi?
- Z wiekiem trzeba więcej pracować nad własnym ciałem, ale faktycznie w klubach nie było takich specjalistów. Przed Euro 2012 był z nami trener mentalny i to mi się podobało. Dwa lata później Paweł zgłosił się do mnie i zaproponował współpracę. Na początku trudno mi było w pełni mu zaufać, ale przełamałem się. Przeżyliśmy razem dużo moich wzlotów i upadków piłkarskich. Często żona namawia mnie, żebym do niego dzwonił.
- Żona? Dlaczego?
- Bo zna mnie najlepiej. Po słabszym meczu mało rozmawiamy, bo nie chce wchodzić mi w drogę. Wie, że muszę przetrawić porażkę. Potem namawia mnie na telefon do Pawła. Dominika jest moim drugim psychologiem, bo od razu wychwytuje moje nastroje i nie chce, żebym tracił motywację do pracy, a później to już Paweł wyciąga mnie z dołka.
- A z napojów energetycznych korzystasz? Kilka dni temu mocno promowałeś swój TurboGrosik.
- A żebyś wiedział, że piję częściej niż poprzednio, bo w Anglii wśród piłkarzy są popularne. Teraz czekam na dostawę z Polski, bo chcę poczęstować kolegów.
Wyniki na żywo - sprawdź na kogo warto postawić
Tabele i statystyki z 16 dyscyplin
