Magda Fularczyk-Kozłowska i Natalia Madaj. Złote drobne kobietki z Rio! [ZDJĘCIA]

2016-08-13 4:00

Przy wielkich Brytyjkach, które Magda Fularczyk-Kozłowska (30 l.) i Natalia Madaj (28 l.) pokonały w finale, polskie wioślarki wyglądają jak dziewczynki. Ale nasze mistrzynie pokazały moc i ogromne serce do walki. - Udowodniłyśmy niedowiarkom, że drobne kobitki potrafią wiosłować - uśmiechała się Magda.

- Stoczyłyście pasjonujący bój o złoto z Brytyjkami. Jaka była taktyka?

Magdalena Fularczyk-Kozłowska: - Taka jak zawsze. Pójść mocno pięćsetkę i nie tracić kontaktu z czołówką. Potem miałyśmy przejść na naszą jazdę i tak zrobiłyśmy. Tym razem nie udało się odpłynąć tak jak zawsze. Cały czas było kulka w kulkę z Brytyjkami, niesamowita walka. Ale ani na moment nie zwątpiłyśmy. Dwieście metrów przed metą krzyknęłam "Jedziemy!". Już je wtedy miałyśmy.

Natalia Madaj: - Brytyjki pękły. Pogubiły się, może też trochę spanikowały, jak mocno pod koniec ruszyłyśmy, gdy był już "żuraw".

- Żuraw?

Magda: - Żuraw wziął się z mistrzostw Europy w Belgradzie, gdzie tor był kiepsko oznakowany. Kilkaset metrów przed metą stał taki żuraw, z którego się skakało na bungee. Gdy miałyśmy przyśpieszyć, krzyczałyśmy więc "żuraw". I tak już u nas zostało.

- Czy prywatnie bardzo się różnicie? Po brązie w Londynie mówiła pani, że z Julią Michalską (była partnerka) jesteście jak ogień i woda.

Magda: - Nie chcę tego porównywać, ale powiem, że z Natalią bardzo mocno się uzupełniamy. Kiedy trzeba, to ona przejmuje stery, a innym razem to ja tupnę nogą. Nie ma u nas liderki. Nie musiałyśmy siebie pilnować, tylko jedna drugą nakręcały treningowo. Jak któraś była mocniejsza na ergometrze czy w siłowni, to druga od razu chciała jej dorównać. Trochę nieświadomie rywalizowałyśmy ze sobą. A charaktery? Ja jestem pesymistką. Za to Natalia wszystko widzi przez różowe okulary i ciągnie mnie za sobą

- Czym jest to złoto oprócz spełnienia marzeń?

Natalia: - Dla mnie to najlepsze, co mogło mi się przytrafić. Jesteśmy z Magdą spełnione, nasza ciężka praca została nagrodzona. Zawsze jak startowałyśmy, to figura Chrystusa była odsłonięta. Dla mnie to było bardzo ważne. Czułam, że czuwa nad nami. Czasami na treningach przez chmury nie było go widać, ale w czasie startów był tam i patrzył. Teraz też.

- Komu ten medal dedykujecie?

Natalia: - Nam samym! Ten medal jest dla nas!

Magda: - Tak, ten medal to nagroda za naszą pracę i upór. Ja trenuję wioślarstwo 16 lat.

Natalia: - A ja 13.

Magda: - Wypracowałyśmy to złoto uporem, konsekwencją. Nie jesteśmy ani wysokie, ani wielkie. Mnie to nawet wioślarstwo chcieli z tego powodu wybić nam z głowy. Jesteśmy drobne, ale pokazałyśmy, że dwa małe "duracellki" potrafią wiosłować. W czasie tego finałowego wyścigu było bardzo mocno pod wiatr, a my mamy po 173 cm wzrostu, ważymy po 68 kg. Na podium widać to było, jak stałyśmy przy Brytyjkach, a pod wiatr takim dużym dziewczynom jest zawsze łatwiej. Ale powiedziałyśmy sobie, że nie boimy się tych warunków.

- Wioślarski trening to ogromne wyrzeczenia...

Natalia:- Długo można o tym opowiadać.

Magda: - Tych wyrzeczeń jest cholernie dużo. Blisko 300 dni w roku spędzamy poza domem, z dala od rodzin. Ja akurat mam ten komfort, że od dwóch lat jeżdżę z mężem (trener Michał Kozłowski, red.), ale Natalia swojego "Tygrysa" nie może mieć ze sobą. Normalne życie nam ucieka, nie znamy innego poza walizkami, hotelami i obozami treningowymi. Dużo tych wyrzeczeń, ale dziś mogę powiedzieć, że było warto.

- O jakim "Tygrysie" Natalii pani wspomniała?

Natalia: - Chodzi o moją drugą połówkę - Arka (śmiech). Pozdrawiam go serdecznie i całuję! Trudno jest bez niego wytrzymać, ale on zawsze mnie wspiera.

Najnowsze