"Rozcięli mi żebra i przeprowadzili operację na otwartym sercu, założyli mi w sumie 19 szwów. Doktor miała moje serce w swojej dłoni. Serce, które zszywał, a które cały czas biło. Miałem przebitą prawą komorę. Od śmierci dzieliły mnie dwie minuty. Gdybym dostał w lewą komorę, miałbym jeszcze mniej czasu; prawa komora jest bardziej umięśniona i panuje w niej niższe ciśnienie krwi, dlatego też dało się ją zszyć.
Z lewą nie można by tego zrobić, bo jest bardziej gąbczasta i jest w niej większe ciśnienie. Otarłem się o śmierć, jak usłyszałem od lekarzy. W sumie szczęście miałem wtedy kilka razy. Gdyby impreza była gdzieś indziej, nie zdążyliby dowieźć mnie do szpitala. Chirurg powiedziała mi też później wprost, że gdybym trafił najpierw na izbę przyjęć, a nie od razu na oddział, to również byłoby po mnie" - pisze Jackiewicz.
