W półfinałowej walce Drabik pokonała Wicherską, jednak werdykt nie spodobał się tej drugiej zawodniczce. Po pojedynku nie chciała opuścić ringu i mocno protestowała. Zwyciężczyni zauważa, że została przez rywalkę obrażona, podobnie zresztą jak sędziowie.
- Nikt nie miał wątpliwości, że byłam w tym pojedynku lepsza i wygrałam zasłużenie. Ona jednak nie potrafiła się pogodzić z porażką - powiedziała Drabik w rozmowie z portalem echodnia.eu.
- Później poszłam się porozciągać. Podeszła do mnie z koleżanką i dalej mnie wyzywały, używając niecenzuralnych słów. Ja nie wdawałam się w wymianę zdań, bo widziałam, że nie ma sensu. Następnie Razem z koleżanką poszłam na górę po kamerę, bo poprosił o to trener. Tam podeszły do mnie dwie zawodniczki. Ta uczestniczka zawodów i jej koleżanka, która trenuje MMA. Najpierw znowu były wyzwiska, później doszło do szamotaniny. Zostałam uderzona w twarz. Powalona na ziemię. Tam jedna z tych zawodniczek wykręciła mi rękę, założyła tak zwaną dźwignię. Moja koleżanka nie była mi w stanie pomóc, więc zawołała trenera, żeby odciągnął tę agresywną zawodniczkę ode mnie - relacjonuje dalej Drabik.
Poszkodowana została zabrana do szpitala, a po dokładniejszych badaniach okazało się, że ma skręcony staw łokciowy i naderwane więzadło. W związku z tym nie mogła powalczyć w finale mistrzostw i postanowiła o całym wydarzeniu poinformować odpowiednie służby. Oskarżyła rywalkę o napaść i pobicie. Co najciekawsze druga z kobiet też skierowała sprawę na policję! - Obie kobiety złożyły zawiadomienia o pobiciu. Obie odniosły obrażenia. Sprawę prowadzimy więc dwutorowo. Wyjaśniamy wszystkie okoliczności tego zajścia - powiedział Maciej Szarzyński z komendy w Grudziądzu.