Zimnoch odbił się od dna. Teraz obije Reksa?

2016-10-22 4:00

Byłem na dnie i nie chcę drugi raz na nie spadać - mówi "Super Expressowi" Krzysztof Zimnoch (33 l., 19-1-1, 13 k.o.), który w sobotę w Kopalni Soli w Wieliczce zmierzy się z Marcinem Rekowskim (38 l., 17-3, 14 k.o.). Zimnoch to pięściarz po przejściach - nie wypalił mu biznes, miał operowane oba barki i musiał dorabiać jako... szatniarz.

Problemy Zimnocha zaczęły się w 2013 roku, gdy w Białymstoku wraz z ówczesnym trenerem Andrzejem Liczikiem otworzyli klub bokserski, który jednak nie okazał się udaną inwestycją. Po kilku miesiącach rozstał się ze wspólnikiem.

- Paradoksalnie, najgorsza inwestycja okazała się najlepszą. Dużo pieniędzy straciłem, ale jeszcze więcej się nauczyłem - Zimnoch stara się patrzeć pozytywnie, choć problemy w biznesie zbiegły się w czasie z kłopotami zdrowotnymi.

Pięściarz musiał przejść operację najpierw jednego (czerwiec 2014 r.), później drugiego (styczeń 2015 r.) barku. Przez dwa lata nie boksował, więc... zatrudnił się jako szatniarz w jednej z dyskotek.

- Zmusiła mnie do tego sytuacja, bo w pewnym momencie nie miałem nic w lodówce. Jedną rękę miałem na temblaku, a drugą wydawałem kurtki. Ludzie rozpoznawali mnie, dawali spore napiwki i życzyli powrotu do zdrowia. To było bardzo budujące.W końcu jednak los się odmienił. Po skończeniu rehabilitacji wyjechał do Anglii, by przywrócić swoją karierę na właściwe tory, a w czerwcu wziął ślub z wieloletnią partnerką, Eweliną.

- W końcu stanąłem na nogi - mówi pięściarz, który w lutym niespodziewanie przegrał w 1. rundzie z Mikiem Mollo. Gorąco liczy na rewanż z Amerykaninem w przyszłym roku.

- Ale najpierw muszę pokonać Rekowskiego - zaznacza Zimnoch.

Najnowsze