Wielu krytyków twierdzi, że gdyby nie nasz legendarny reprezentant, o Tajnerze nikt by nie usłyszał. Nie ma jednak wątpliwości, że współpraca przez wiele lat układała się wzorowo.

Dzięki osiągnięciom Małysza i Tajner miał swoje pięć minut i mógł cieszyć się z wyróżnienia jakim było przyznanie mu tytułu Trenera Roku 2001 w plebiscycie Przeglądu Sportowego.

Przygoda Tajnera z reprezentacją w skokach narciarskich dobiegła końca w 2004 roku, kiedy to szkoleniowiec podał się do dymisji.

Niedługo potem były szkoleniowiec został wybrany na stanowisko prezesa Polskiego Związku Narciarskiego. Urząd ten piastuje od 2006 roku, a jego obecna kadencja kończy się za dwa lata.

Dlatego też powstaje pytanie, kto po Tajnerze przejmie schedę w związku. Na ten moment wybór wydaje się dość oczywisty.

Coraz więcej mówi się o Adamie Małyszu, który jest obecnie dyrektorem ds. kombinacji norweskiej i skoków narciarskich w PZN.

Tajner w rozmowie z portalem SportoweFakty WP został zapytany o taką ewentualność. - Bardzo bym się cieszył, gdyby chciał i gdyby faktycznie było to możliwe - odpowiedział lakonicznie prezes PZN.

Został również zapytany o to, czy można byłoby to nazwać swojego rodzaju "namaszczeniem", co może kojarzyć się nieco sakralnie. - Można tak to sformułować - wyjawił Tajner.

Dlatego być może Adam Małysz ponownie będzie na ustach wszystkich. Kadencja Tajnera na stanowisku prezesa dobiega końca w 2022 roku. Być może wtedy dojdzie do końca współpracy obu panów, gdyż niewykluczone, że były szkoleniowiec postanowi udać się na zasłużoną emeryturę.