Karnowski był przekonany, że rząd mógł się rozpaść przez jeden z fauli. - Pamiętam, jak kiedyś, w meczu z okazji 50. urodzin Andrzeja Kowalczysa, premier biegł z piłką, aż tu nagle wpadł w niego rozpędzony i niemały przecież Paweł Orłowski. Przejechał go równo z ziemią. Byłem wtedy przekonany, że to już koniec rządu, że po tym faulu będzie dymisja premiera. Ale Donald wstał, wziął piłkę, rozpoczął grę od rzutu wolnego i powiedział, że gramy dalej - opowiadał Karnowski.