Z czasem sytuacja robiła się znacznie poważniejsza. - Pewnej nocy pani Anna obudziła się, męża nie było. O godzinie 4 wziął na smycz Korsę i poszedł z nim do lasu. Żonę piłkarza zaczepiła też sąsiadka. - Ania, bo Jasiu z pieskiem do kościoła poszedł - usłyszała. Furtok zaczął mylić godziny mszy, a do kościoła chodził co niedziele od lat - czytamy.