Pewnego dnia Mariusz wsadził swojego brata na drzewo. Zabawa w pewnym momencie mogła przerodzić się w katastrofę.

- Byłem zadziorny słownie. Trzeba było uciekać. Innego wyjścia nie było. Uciekałem szybko, prawie zawsze mi się upiekło - mówił kilka lat temu w programie "Zacisze Gwiazd" Krystian Pudzianowski.

Zarówno Krystian jak i Mariusz kojarzą się kibicom ze sportami sylwetkowymi i sportami walki.

- Pamiętam jak był małym brzdącem i trochę rozrabialiśmy. Były fajne przypadki. Ile on mógł mieć wtedy lat? Cztery lata. Ja miałem troszeczkę więcej i wsadziłem go na drzewo - zaczyna swoją opowieść starszy z Pudzianów.

Krystian idzie w ślady Mariusza. Na koncie ma już dwa występy w MMA - jeden wygrał, drugi przegrał.

Sytuacja miała miejsce w lato, a dookoła drzewa miało być wiele małych jabłek. - Siedział tam, dostał tym jabłkiem i spadł z drzewa. Oczywiście musiał złamać sobie obojczyk - wspomina z uśmiechem Mariusz.

- Fajna zabawa, tylko ja później chodziłem sześć tygodni w gipsie z jedną ręką sobie świstającą - dodaje mniej zadowolony Krystian.

Kariera Mariusza Pudzianowskiego trwa już wiele lat. Zaczęła się w czasie początków KSW. W pierwszym występie pokonał Marcina Najmana.

Obaj przyznają, że nie ma mowy o walce dwóch Pudzianów. - Nieważne, czy za milion czy dziesięć - od razu uciął temat w programie "Arena Koloseum" Krystian Pudzianowski.