Michal Gawenda

i

Autor: Paweł Skraba/Super Express Michal Gawenda

Zimny wychów za cenę rekordowych skoków. Młody tyczkarz Michał Gawenda przeskoczył ojca i wskoczył do historii

2022-06-13 8:34

Nikt w Polsce nie fruwał o tyczce tak wysoko mając 17 lat. Michał Gawenda z warszawskiej Skry osiągnie ten wiek dopiero za kilka dni. Podczas mistrzostw Polski seniorów w Suwałkach uzyskał wysokość 5,40 m, czym pobił 41-letni rekord Polski w kadetów (do lat 17) i stał się światowym liderem tyczkarzy w tej kategorii wiekowej. Co więcej – pokonał eks-mistrza świata Pawła Wojciechowskiego i przeskoczył o 10 cm swojego ojca i trenera, Andrzeja Gawendę (50 l.), czołowego polskiego tyczkarza lat 90.

- Nie było zaskoczenia w tym, że uzyskałem 5,40 – mówi „Super Expressowi” Michał. - Wiedziałem, że stać mnie na to. Fajnie, że pobiłęm rekord życiowy, ale najważniejsze starty w tym sezonie dopiero są przede mną, w tym mistrzostwa Europy kadetów na początku lipca. Myślę, że mógłbym w tym roku skoczyć 5,50 na tych tyczkach, którymi dysponuję. Ale do ataku na rekord świata (5,60 – red.) potrzebne byłyby twardsze. Są widoki, żeby je zdobyć.

Michał Gawenda uprawia skok o tyczce od czterech i pół roku. Wcześniej zajmował się gimnastyką sportową.

- Ojciec posłał mnie do sekcji gimnastyki, żebym rozwinął się sprawnościowo. I to się udało. Ale gimnastykiem wybitnym nie byłem. Jestem zdecydowanie za wysoki.

Jego wzrost doszedł do 192 cm, o 2 cm mniej niż mierzy najlepszy polski tyczkarz, Piotr Lisek.

- Dwa lata temu, gdy szybko rosłem, łapałem sporo przelotnych kontuzji – wspomina Michał. - A teraz wzrost się zatrzymał i kontuzji nie mam.

Wzorem dla niego jest rekordzista świata, Szwed Armand Duplantis.

- On nie ma zawahania i nie traci mocy na rozbiegu, dzięki czemu potrafi przełożyć energię uzyskaną w biegu na skok – tłumaczy tyczkarz Skry. - Moją zaletą także jest dynamika rozbiegu i dobre „wejście w tyczkę”. A wada? Może jestem zbyt spokojny, nie odczuwam stresu, przez co trudniej mi się zmotywować.

Zawodnik Skry nie trenuje na zrujnowanym stadionie przy Wawelskiej, ale na Orle przy Podskarbińskiej, dokąd bliżej jest z domu w Wawrze. Gorzej jest w zimnych miesiącach, bo jedyny dobry obiekt pod dachem, hala AWF, wymaga co najmniej godzinnego dojazdu. Większość treningów odbywa się zatem w sali bez skoczni na Grochowie.

Jak widać – zimny wychów nie musi oznaczać niepowodzenia. Wystarczy przypomnieć, że królowa rzutu młotem Anita Włodarczyk przez szereg lat trenowała zimą w niedogrzanej sali Skry, gdy była zawodniczką stołecznego klubu.

Najnowsze