Dość rzadko się zdarza, by piłkarz, który symuluje, przyznał się do próby oszukania sędziego. I choć przyznanie się do "nurkowania" nie powinno być niczym nadzwyczajnym, to i tak takie zachowania trzeba doceniać. W sobotnie popołudnie Lukas Haraslin wrócił na boisko po kilku miesiącach przerwy wywołanej ciężką kontuzją. Był to dla niego dopiero trzeci mecz w tym sezonie LOTTO Ekstraklasy, dlatego też chciał zrobić wszystko, by pokazać się z dobrej strony - zarówno kibicom, jak i trenerom Lechii Gdańsk.
I faktycznie po spotkaniu z Koroną Kielce zostanie zapamiętany. Bynajmniej nie chodzi jednak o świetną postawę na boisku, ale żenującą "symulkę". W pewnym momencie zawodnik gospodarzy Jacek Kiełb dał się sprowokować i odepchnął młodego Słowaka. Ten runął na ziemię trzymając się za twarz, a sędzia pokazał skrzydłowemu "Złocisto-Krwistych" żółtą kartkę. I całkiem zasłużoną.
Sęk w tym, że Haraslin wcale nie został uderzony w twarz, tylko próbował nabrać sędziego, by ten jeszcze surowiej ukarał Kiełba. Na szczęście dość szybko się zreflektował, że to zachowanie nie było odpowiednie - Niestety wczoraj było z mojej strony trochę aktorstwa, byłem uderzony w kark, nie w twarz. No czasami tak jest, za co przepraszam. Pozdrawiam, wesołych świąt - napisał gracz Lechii na Twitterze. Choć wszelkie próby wymuszenia fauli czy kartek powinny być tępione, tak przyznanie się do błędów trzeba chwalić. A Haraslin za swój wpis otrzymał wiele pozytywnych komentarzy. Miejmy jednak nadzieję, że ta sytuacja nauczy go, by w przyszłości już tak bezczelnie nie symulować.
Niestety wczoraj bylo z mojej strony troche aktorstwo bylem uderzony w kark nie w twarz no czasami tak jest za co przepraszam Pozdrawiam Wesolych Swiat
— Lukáš Haraslín (@lukasharaslin) 1 kwietnia 2018
ZOBACZ: Koniec marzeń Legii o tytule? Arka ograła mistrzów Polski