Bez punktów, za to z guzem

2008-02-25 0:44

Trener Górnika, Ryszard Wieczorek (46 l.), specjalnie po meczu czekał na sędziów schodzących do szatni. - Jest pan pewny, że był karny? - krzyczał w stronę Tomasza Mikulskiego (40 l.). - Jest pan tego pewien?

Zabrzanie po spotkaniu z Lechem Poznań byli wściekli. Remis był blisko. Fatalna akcja - podanie Rafała Murawskiego (27 l.) i rajd Hernana Rengifo (25 l.). Wślizg Michała Pazdana (21 l.) w polu karnym i arbiter główny po konsultacji z bocznym wskazał na 11. metr. - Sprzedawczyki, czarodzieje - kibice wyzywali arbitra.

Wściekły "Gianni"

Jeżeli w polskiej lidze jest mecz na 0:0, to zawsze musi się coś zdarzyć - wściekał się Tomasz Hajto (36 l.), kapitan zabrzan. - W sobotę w Łodzi na Widzewie też coś było nie tak. A teraz tutaj. Stałem blisko tego zdarzenia i dokładnie widziałem, jak to wyglądało. Pazdan trafił czysto w piłkę. Idealne wejście. Gdyby ci panowie prowadzili mecze w lidze angielskiej, to tam drużyny kończyłyby mecze grając trzech na trzech - kontynuował.

Nie tylko postawa arbitra mogła wyprowadzić byłego reprezentanta z równowagi. W pierwszej połowie Hajto i... wspomniany wcześniej Pazdan zderzyli się głowami. W rezultacie "Gianni" długo leżał na murawie, a przez resztę spotkania biegał z potężnym guzem na czole.

- Czy była możliwość, że nie dokończę tego spotkania? Bez przesady, nieraz miało się głowę rozwaloną, a grało się w najlepsze - uspokajał Hajto.

Czarodziej Jarka

Wczorajszy mecz obserwowało 18 tys. kibiców, a w loży prasowej roiło się od menedżerów i trenerów innych drużyn. Z Anglii specjalnie na to spotkanie przylecieli skauci Ipswich Town - Steve McCall i Sunderlandu - Kevin Everitt. Obaj przez całe spotkanie robili notatki. Murawski - to nazwisko podkreślili grubą kreską. Pomocnik Lecha rozegrał dobry mecz.

Pierwsze spotkanie wiosną - mówi Murawski. - Nie było może porywające, ale najważniejsze, że wygraliśmy.

Wszystkie zespoły miały w tej kolejce problemy z "odpaleniem" - dodał trener Lecha, Franciszek Smuda (60 l.).

Dawid Jarka (21 l.), najlepszy strzelec zabrzan, próbował czynić czary. W pierwszej połowie wystąpił w butach w kolorze złotym. Po przerwie zamienił je na srebrne.

- I to szczęścia mi nie przyniosło - wzdychał. - Najlepszą okazję miałem na początku drugiej połowy. Przyjąłem piłkę od Patrika Pavlendy, przyjąłem dobrze, ale za mocno uderzyłem. Trzeba będzie na kolejną bramkę czekać do derbów z Ruchem. Nie ma wyjścia.

Najnowsze